Wtorkowe spotkanie przedstawicieli Związku Zawodowego Lekarzy z dyrektorem chełmskiego szpitala praktycznie spełzło na niczym.
- Podwyżek w tym roku nie będzie, gdyż nie ma na to pieniędzy - mówi Chudoba. - Zaproponowałem natomiast lekarzom, którzy złożyli wypowiedzenia, przejście na kontrakty. Na obecnym etapie, to dla nich jedyny sposób na uzyskanie większych pieniędzy.
Dyrektor nie wyklucza podwyżek dla etatowych lekarzy, ale pod warunkiem, że szpitalowi uda się wynegocjować wyższe kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia. Ma na to pewne pomysły, ale jeszcze nie chce ich zdradzać.
Do tej pory lekarzy domagających się wyższych zarobków i zmian systemowych w służbie zdrowia reprezentował Piotr Kiwiński, przewodniczący ZZL. Teraz to już nie jego problem. Zgłosił się do konkursu na stanowisko zastępcy dyrektora Stacji Ratownictwa Medycznego do spraw medycznych i właśnie go wygrał. Oznacza to, że on jeden ma dodatkowe powody, by podtrzymać swoje wypowiedzenie. Lada dzień pożegna się ze szpitalem i kolegami i zajmie się nową pracą.
- Dopóki jestem w szpitalu, staram się nadal pełnić obowiązki przewodniczącego związku i na ile jestem w stanie, pomagać lekarzom - mówi Kiwiński. - Po ostatnim spotkaniu z dyrektorem trudno mi jeszcze powiedzieć, jak zainteresowani zareagują na jego propozycję przejścia na kontrakty. Potrzeba na to trochę czasu. Myślę, że najtrudniej będzie się na to zdecydować lekarzom, którzy mają najbliżej do emerytury.
Nie czekając na ostateczne decyzje Chudoba już zamieścił na łamach naszej gazety ogłoszenie o konkursie ofert na świadczenia zdrowotne w zakresie neurologii, chorób zakaźnych, medycyny ratunkowej, ortopedii i traumatologii. Zapowiada też kolejne takie ogłoszenia. Jeśli do Chełma zaczną się zgłaszać lekarze z kraju, to można przypuszczać, że w obawie przed konkurencją niektórzy z tych, którzy złożyli wypowiedzenia jednak je wycofają. Mają na to czas jedynie do końca miesiąca.
Już teraz rozglądając się za nowymi lekarzami Chudoba na swój sposób się asekuruje. Nie chce dopuścić do sytuacji, w której z jednej strony pełną parą buduje się nowy szpital, a z drugiej ci, którzy mieli w nim leczyć, masowo rejterują. - Bez względu na to, jak zachowają się nasi lekarze, jestem przekonany, że uda nam się utrzymać wszystkie dotychczasowe oddziały - mówi. Dodaje też, że wraz z oddaniem do użytku nowego szpitala, spodziewane jest to już w końcu przyszłego roku, zwolnią się przestrzenie w dotychczasowych pawilonach. Zostaną one wykorzystane na zakłady pielęgnacyjno-opiekuńcze bądź opiekuńczo-lecznicze. Nareszcie będzie też możliwość powiększenia oddziałów paliatywnego oraz uzależnień oraz wygospodarowanie miejsc na wysokospecjalistyczną działalność medyczną, wymagającą dużych przestrzeni. Jaką, tego dyrektor jeszcze nie chce powiedzieć. Zdradził jedynie, że nawiązał już w tej sprawie kontakt z obiecującymi partnerami.