3 sierpnia został przywrócony mały ruch graniczny z Ukrainą. Ta forma przekraczania granicy została zawieszona 4 lipca w związku ze Szczytem NATO w Warszawie i Światowymi Dniami Młodzieży Krakowie. Efektem był widoczny spadek liczby podróżnych.
– Wystarczy porównać liczbę podróżnych odprawionych od 4 lipca do 3 sierpnia ubiegłego roku i w tym samym okresie roku bieżącego – mówi mjr SG Grzegorz Sosiński z Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej. – Różnica to blisko 12 procent.
Zawieszenie małego ruchu granicznego przede wszystkim wyeliminowało znaczną część ukraińskich przemytników mieszkających w strefie nadgranicznej. Dla Polaków zwolnionych z obowiązku wizowego to ograniczenie nie miało większego znaczenia. Poza większym ryzykiem wpadki z nielegalnym towarem.
– Przez miesiąc cieszyliśmy się znacznie krótszymi kolejkami do odprawy niż przed 4 lipca – mówi pan Roman spod Chełma, który od lat utrzymuje się z przemytu. – Podróż za Bug zajmowała mi góra pięć godzin. Tymczasem wczoraj wróciłem do domu po 13 godzinach. Tkwiłbym po ukraińskiej stronie jeszcze dłużej, gdyby nie to, że za 700 hrywien pogranicznik przepuścił mnie bez kolejki. Później koledzy mówili mi, że w ciągu nocy ta cena urosła do tysiąca hrywien.
Okres zawieszenia MRG dla polskich przemytników miał i drugą stronę medalu. Przy zmniejszonym ruchu nasze służby miały czas na bardziej skrupulatne kontrole. Ale, jak mówi pan Roman, "jest ryzyko, jest zabawa".
Podstawą tak do zawieszania, jak i przywracania MRG jest Umowa między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Gabinetem Ministrów Ukrainy o zasadach małego ruchu granicznego. Z umowy wynika, że mieszkańcy strefy przygranicznej mogą przekraczać wspólną granicę Polski i Ukrainy, jeśli spełnią określone warunki. Muszą m.in. posiadać do okazania stosowne zezwolenie.