Ze świetną rolą Ilony Kolejdy-Zgiet. Szacunek. Po całości - za dużo w przedstawieniu (tekście?) sztuczności i fałszu. Bywa koturnowo i fasadowo. I ten tytuł: Vulva - Lublin jest kobietą. Marketingowo - kaplica. Ale łza mi poleciała na finale z Iloną. Bo finał jest mocny, wzruszający, bezbronny.
Maria, Marta, Asnefa i aktorka. Czyli cztery kobiety i jeden mężczyzna. Albo inaczej: żona i trzy kochanki męża, który właśnie umarł. Leży na tapczanie i się rozkłada. Żona (Ilona Kolejda-Zgiet) z nim sam na sam w mieszkaniu. Nie ma siły. Trzy kochanki mają. Chcą wyprawić mężowi pogrzeb.
Zakradają się do domu, jedna wali żonę w łeb. Zawijają trupa w dywan i wynoszą, żeby opłakiwać stratę. Każda po swojemu i każda miarą swej miłości. W opłakiwaniu pomaga wykradziony razem z mężem bimber. Zaczyna się stypa, pod kiszone ogórki. Na stypie pojawia się żona. Wykańcza bimber. I zaczyna się finał. Wielki finał, z którym każdy musi zmierzyć się po swojemu.
Vulva to po polsku srom. Zasromać - to po po polsku zawstydzić się. Jest jeszcze słowo sromotnie. Jezus był "sromotnie za włosy targany” i do "sromotnego drzewa przykowany”. Do sromotnego drzewa, którego trzeba było się wstydzić. Bo śmierć na krzyżu była czymś sromotnym. A nawet haniebnym. Jest jeszcze słowo sromotna. Ponieść sromotną klęskę. Może to są słowa klucze (w każdym z nich występuje słowo tytułowe ze spektaklu) - do czytania tekstu i przedstawienia.
To jest babski teatr. Ze świetną scenografią. Mądrze pomyślaną. Ta przestrzeń, a może scenograf, porządkują babski świat. I cztery historie o miłości. Ale jest w tym babskim teatrze za dużo sztuczności i fałszu. Bywa koturnowo i fasadowo. Nienaturalnie.
Siłą spektaklu są dwie role. Wielka rola Ilony Kolejdy-Zgiet. Skupiona, pięknie mówiona, z uważnym gestem. I na finał - z bezbronnym opłakiwaniem. Oraz rola Jarosława Tomicy, który jest kochankiem, nieboszczykiem i przewodnikiem po spektaklu. Bardzo dobra rola.
Tyle. Z tym trudnym, mocnym, intrygującym, pełnym przeciwieństw, scen mocnych i nużących, przegadania i reżyserskiej niekonsekwencji spektaklem - każdy musi zmierzyć się po swojemu.
Ważne też jest to, że przedstawienie za każdym razem może być inne. Może także rozwinąć się w kierunku reżyserskiej oszczędności, może wyzbyć się koturnowości i fasadowości. Sztuczności i fałszu. Wtedy spektakl "Vulva” zmieni się w sercach widzów w spektakl "Opłakiwanie”.
VULVA. LUBLIN JEST KOBIETĄ
Galeria Labirynt, ul. Popiełuszki 5, Lublin
reżyseria: Joanna Lewicka
występują: Angelika Kujawiak, Katarzyna Tadeusz, Iga Załęczna, Ilona Zgiet, Jarosław Tomica
scenografia: Nordyk
video/film: Maria Porzyc, Karol Rębisz
światła: Kabat