Na położonym w środku wsi Motycz wzniesieniu nazywanym przez miejscowość „Zamkową Górą” albo „Bębnem” – miała być świątynia pogańska, później zamek warowny.
W 1860 roku geodeta Piotra Brandt zaznaczył na mapie Motycza szczyt góry z kawałkami tajemniczego muru. Według legend warowny bastion znajdujący się w tym miejscu miał chronić trzy lubelskie grody przed najazdami.
W 1980 roku wzgórze zbadała ekipa archeologów UMCS pod kierunkiem prof. Ireny Kutyłowskiej. – Dzisiejsze grodzisko to pozostałość warownego miejsca z VI w n.e. Na trudno dostępnym wzniesieniu mogli schronić się podróżujący kupcy na nocleg – mówi Kutyłowska.
– Teren grodziska jest własnością prywatną. Prowadzę rozmowy z właścielem, by można było zwiedzać teren. Tym bardziej, że w pobliżu biegnie ścieżka rowerowa. Zwiedzanie będzie możliwe, gdy wytyczymy dojazd do grodziska – mówi Mirosław Żydek, wójt gminy Konopnica. Z grodziskiem związana jest osoba króla Kazimierza Wielkiego, który przejeżdżał przez Motycz. I hetmana Stefana Czarnieckiego, który pobił w Motyczu Szwedów i zatrzymał się tu na postój. Według miejscowego regionalisty Czesława Maja zachowała się legenda o żołnierzach szwedzkich pochowanych w pobliżu grodziska. Według innej legendy – z grodziska prowadzą lochy w kierunku Wojciechowa. Lochy mają łączyć się z XVII dzwonnicą, stojącą za starą plebanią w Konopnicy. – Tyle zachowało się ze starego kościoła – mówi ks. kanonik Mieczysław Horoch.
W 1912 r. podczas ćwiczeń kozaków w Motyczu jeden z nich zapadł się z koniem do głębokiego lochu. Następne odkrycie miało miejsce w 1937 r. Podczas wiosennych prac rolniczych, podobno odkryto olbrzymi loch wykładany szarymi płytami – Kiedy porządkowaliśmy teren przy plebanii, obsunęła się ziemia i zobaczyliśmy ogromny loch – relacjonuje Horoch.
Grodzisko intryguje. Tak jak cudowne źródło uzdrawiającej wody w pobliżu. Po wodę jeżdżą do niego mieszkańcy Lublina. Bardzo zagadkowe są ruiny dzwonnicy. Po kościele nie ma śladu. Zastąpiła go neogotycka świątynia, która pięknie wygląda nocą.