Damon Albarn to jeden z najbardziej kreatywnych brytyjskich muzyków. A przy tym bardzo aktywny. Właśnie ukazały się dwa albumy, z których jednego nie byłoby, a drugiego nie słuchałoby się z taką przyjemnością, gdyby nie on.
Gorillaz, grupa z komiksowym wizerunkiem, została wymyślona pod koniec lat 90. przez lidera zespołu Blur Damona Albarna i rysownika komiksów Jamiego Hewletta. Mimo sukcesów EP-ki "Tomorrow Comes Today” w 2000 roku oraz singla "Clint Eastwood” i longplaya "Gorillaz” w 2001 roku, wydawała się – z uwagi na wirtualny image – krótkodystansowym eksperymentem.
Jednak z czasem okazała się bardziej absorbująca dla samego twórcy i jego fanów niż stary zespół.
Nad trzecim albumem Gorillaz, następcą szalenie popularnego "Demon Days” (2005), Albarn pracował z różnymi muzykami ponad rok. Efektem jest najlepszy longplay tej zjawiskowej formacji. Bardzo otwarty stylistycznie (mieszanka funkowo-hiphopowo-klasyczno-folkowa) i imponujący wspaniałymi wystąpieniami gości (m.in. Kano, Snoop Dogga, Gruffa Rhysa, Lou Reeda i Bobby'ego Womacka).
Piąty album Massive Attack, legendarnej brytyjskiej formacji triphopowej, nie jest tak udany jak nowy longplay Gorillaz. Krążek "Heligoland” byłby jeszcze gorszy, gdyby nie udział Damona Albarna.
To on jest współautorem jednej z trzech najlepszych piosenek i wykonuje w niej partię wokalną ("Saturday Come Slow”). Ponadto w innym numerze gra fajnie na basie, a w jeszcze innym występuje jako czujny klawiszowiec.