Polecamy zaskakujące albumy dwóch grup, których motorami są żeńsko-męskie duety twórczo-wykonawcze.
Kiedy pierwszy raz słuchałem tego albumu, wydanego przez coraz lepiej radzącą sobie firmę Mystic, aż do ostatniej piosenki byłem przekonany, że mam do czynienia z polską edycją płyty jakiegoś amerykańskiego zespołu. Myślałem, że po wylansowaniu Czesława, Kulki i Riverside krakowskie wydawnictwo wprowadza na polski rynek nową kapelę zza Atlantyku.
Do takiego myślenia skłaniała mnie zarówno świetna rockowa warstwa instrumentalna, jak i – a może nawet bardziej – genialny rockowo-soulowy żeński śpiew z amerykańskim frazowaniem.
Jakież było moje zaskoczenie, kiedy w zamykającym longplay utworze usłyszałem polskie słowa! Małe dochodzenie wykazało, że za tym wspaniałym albumem firmowanym przez The Boogie Town stoją warszawiacy – wokalistka Ula Rembalska i gitarzysta Bartek Mieszkuniec, którzy razem napisali większość piosenek.
The Boogie Town – "1” (Mystic)
Wokale brzmią jak krzyżówka Deborah Harry, Billie Holiday i Diany Ross.
Akompaniamenty raz nawiązują do soulowego stylu Motown, innym razem wpisują się w modny obecnie nurt electro-punk-disco rodem z Nowego Jorku, albo przypominają stare amerykańskie klimaty jazzowe.
Można by pomyśleć, że album "Wild Young Hearts” nagrała jakaś kapela zza Atlantyku.
Ale to dzieło londyńskiego zespołu, który nazywa się Noisettes, a jest dowodzony przez zjawiskową śpiewaczkę, basistkę i poetkę Shingai Shoniwę oraz gitarzystę Dana Smitha.
Noisettes – "Wild Young Hearts” (Mercury/Universal)