To nie jest książka dla grzecznych dziewczynek. A tym bardziej dla dziewczynek bez poczucia humoru. Bo liczba pojawiających się z niej męskich organów i to, co z nimi wyczynia główna bohaterka nijak nie mieści w konwencji tzw. literatury kobiecej, do której polskie czytelniczki przyzwyczaiła pani Grochola (znana z "Tańca z gwiazdami”), czy Kalicińka (ta od "Rozlewiska").
Erotyczne wyczyny bohaterki to jedynie pretekst, by pokazać naszą rzeczywistość i damsko-męskie relacje w krzywym zwierciadle. "Wojna żeńsko-męska i przeciwko światu” to znakomita satyra na współczesny świat, w którym wszystko stanęło na głowie. Autorka nie waha się przekraczać granic absurdu. W świecie, którym rządzą zdecydowani na wszystko celebryci, redaktorzy naczelni kolorowych gazet i szefowie telewizyjnych stacji nic nie jest niemożliwe. Nawet reality show, w którym główne role grają rywalizujące o palmę wielkości męskie członki.
Jestem przekonana, że inteligentni panowie będą się przy tej książce bawić równie dobrze, jak panie. Choć te ostatnie mogą chwilami śmieć się nieco gorzkim śmiechem, a ich partnerzy - co także możliwe - śmiechem nieco wymuszonym. Ale to już inna historia i raczej z drugiej części tej opowieści, czyli "Pokoju żeńsko-męsko na chwałę patriarchatu".
Obie części polecam.Choćby dlatego, że "Wojna" i "Pokój" to razem niezła mieszanka wybuchowa i kij w mrowisko "kobiecej literatury", którą ogłupiały nas do tej pory polskie autorki.