Ta książka na pewno nie zniechęca do macierzyństwa. Ani też do niego szczególnie nie zachęca. Autorka, we właściwy sobie sposób; dowcipny, inteligentny, dosadny, naturalistyczny opowiada o swojej ciąży i pierwszych miesiącach w roli matki.
W tej dynastii – bo tak autorka nazywa swoją rodzinę – role są z góry ustalone. Kristal, jak Bóg, przykazał rodzi śliczną Fallon, której postanawia poświęcić najbliższe miesiące i lata swojego życia, zaś dumny tatuś Blejk roztacza nam nimi ochronny parasol. A potem żyli długo i szczęśliwie....
Czy rzeczywiście? Już po pierwszych stronach książki widać, że bajki nie będzie. Będzie tzw. życie. "Jestem matką, jakich dziesiątki można zobaczyć z wózkami w parku – pisze o sobie autorka. – Przeciętnie miła, przeciętnie ładna, z tłustym wychuchanym bobasem. On jest przeważnie zadowolony. Ja przeważnie też. (...) Tutaj napiszę wszystko, o czym nie mówi się nad piaskownicą. Że macierzyństwo to koniec dawnego życia. Że mam dojmujące poczucie wolności utraconej na zawsze. Że dziecko to same trudne okresy.”
Razem z Joanną Woźniczko-Czeczott przechodzimy przez te trudne okresy. Ciąży, połogu, karmienia piersią, ząbkowania, raczkowania, itd., itd... Żeby była jasność; autorka się nie skarży, nie narzeka, ona po prostu pisze o tym, co przeżyła. I jakie budziło w niej to uczucia. Nie zawsze euforii ("Macierzyństwo oficjalnie jest cudem. O trudnych sprawach dowiesz się po fakcie.”), częściej bezradności, zniechęcenia, frustracji. Pisze o zmęczeniu i nudzie ("To nuda beznadziejnie męcząca, pozostawiająca mnie po całym dniu w stanie zawieszenia jak przeładowany komputer.”). Robi to w znakomitym dowcipnym, bezpretensjonalnym stylu. Naturalnie, bez nadęcia, po prostu.
Wiem, że będą matki (i nie tylko matki), które na taki sposób pokazania sprawy macierzyństwa święcie się oburzą. Wiem, że pojawią się głosy, iż pewne obrazy kreślone są w tej książce grubą krechą. Mnie ta gruba krecha nie przeszkadza, nie martwi mnie uczłowieczenie "Matki Polki”. Mam nadzieję, że dzięki temu parę kobiet w Polsce przestanie mieć poczucie winy z powodu swoich ambiwalentnych odczuć po porodzie. Po tej lekturze przekonają się, że nie są w nich odosobnione; i dopiero wtedy naprawdę zaczną czerpać satysfakcję z roli matki. Bo, co by nie powiedzieć, macierzyństwo, również to non-fiction, rzeczywiście jest cudem...