Zamiast bicia, popychania, poszturchiwania: rozmowa. Zamiast wyzywania przeklinania: rzeczowe argumenty. Zamiast myśli o samobójstwie:
zwrócenie się o pomoc do kogoś zaufanego.Tego brakuje w szkołach. Dlatego
do niektórych lubelskich gimnazjów wkroczyły kobiety, które uczą, jak mediować. Uczniów, nauczycieli i rodziców
Małgorzata Rębacz, pedagog, mediator: Tak. Mogą ją podpisać uczniowie po przebytej kłótni, a tworzy ją mediator szkolny, który doprowadził do pogodzenia się zwaśnionych stron. To konkretne zobowiązanie. Na dodatek spisane na papierze. Podany jest tam termin obowiązywania umowy - w zależności od powagi konfliktu: na dzień, miesiąc, rok. Przed upływem terminu mediator może zbadać, czy należy przedłużać umowę czy może nie ma potrzeby wracać do tematu, bo konflikt zanikł.
• Są jakieś nagrody za dotrzymanie umowy?
M.R. - Nagrodą, jak i karą, może być zmiana oceny z zachowania. Jeśli ktoś wytrwa w postanowieniach spisanych w dokumencie, jego ocena z zachowania wzrośnie. Wiadomo że, gdy znów zacznie być taki jak sprzed zawarcia ugody, jego notowania spadną.
M.R. - Chcą być dorośli, ale gubią się w tym wszystkim. Widzą, że jest ogólna moda na zło. Otaczają ich uczniowie agresywni, którzy "nie dadzą sobie w kaszę dmuchać” i to oni mają uznanie rówieśników. To dowód, że takie zachowanie daje lepsze rezultaty. I tak zaczyna się dokuczanie tym słabszym.
• Szkolni mediatorzy mogą pomóc?
M.R. - Oczywiście. Dlatego nasze Centrum Mediacji przeprowadza szkolenia z mediowania w szkołach.
Magdalena Giza, pedagog, mediator: Według programu, mamy szkolić uczniów drugich klas gimnazjalnych. To najtrudniejszy okres w życiu ucznia. Podczas spotkań pokazujemy im, jak rozmawiać i jak bez użycia rąk rozwiązywać problemy. To właśnie mediacja.
M.R. - Drugoklasiści w szkole czują się już dobrze i pewnie. Nie są już tak przestraszeni jak pierwszaki i dlatego na więcej sobie pozwalają. A uczniom trzecich klas już raczej nie chce się rozrabiać. Oni myślą o egzaminie gimnazjalnym i o tym, jaką szkołę średnią wybrać. A tymczasem drugoklasiści łobuzują.
Mój syn? Niemożliwe
• Każdy może zostać mediatorem w szkole?
M.G. - Każdy. Nasze szkolenia objęły zarówno uczniów, nauczycieli jak i rodziców.
M.R. - Uczniowie i nauczyciele byli bardzo zainteresowani. Rodzice prawie wcale. Nie mogliśmy z nimi zrealizować całego programu, bo zwyczajnie nie przychodzili. Dlatego dla rodziców zmieniłyśmy formę. Zamiast zajęć przeprowadziłyśmy konsultacje. Rodzic mógł przyjść i poradzić się np. jak rozmawiać ze swoim synem czy córką.
M.G. - Rodzicom przydałoby się trzeźwe spojrzenie na to, co robią ich dzieci. Bo często spotyka się to, co w przypadku tych chłopców z Gdańska. Tam ich rodzice mówili: "To nie możliwe że mój syn to zrobił. On jest grzeczny, spokojny”. Tylko raz, gdzieś w telewizji słyszałam jak matka powiedziała: "Tak, on to zrobił. Złamał prawo, musi ponieść za to karę”.
• Rodzice powinni mediować w konfliktach szkolnych?
M.G. - Nie, bo rodzice są zaangażowani w sprawę. A mediatorem powinien być ktoś całkiem bezstronny i godny zaufania. Może to być psycholog, pedagog. W każdej szkole powinien się znaleźć ktoś, kto zajmuje się tylko mediowaniem.
Nie ufają nauczycielom
• A niegrzeczny uczeń też może mediować?
M.R. - Tak. Angażowanie niesfornych uczniów w mediowanie jest lekiem na ich zachowanie. Bo to zazwyczaj inteligentne osoby, którym na początku powinęła się noga i teraz jadą na tej negatywnej opinii. Także i ten uczeń, który nie ma samych piątek i czwórek w dzienniku, może być mediatorem. Najważniejsze, żeby miał zaufanie wśród swoich kolegów.
• Taki uczeń może pomóc np. kozłowi ofiarnemu, który jest w każdej klasie?
M.G. - Taka jest jego rola. Powinien wziąć na rozmowę najpierw oprawców. Zapytać, za co nie lubią tego chłopaka czy dziewczyny. Później porozmawiać z ofiarą. W trakcie naszych szkoleń uczniowie wczuwali się w role i jednych, i drugich. Oprócz tego otwierali się przed nami i mówili, co im przeszkadza w niektórych kolegach czy nauczycielach. I tak na przykład twierdzili, że kozłem ofiarnym jest ta osoba, która kabluje i skarży do nauczycieli.
• A co wywołuje konflikty z nauczycielami?
M.G. - Niesprawiedliwe ocenianie. Brak empatii, np. wtedy, gdy uczeń źle się czuje i nie chce odpowiadać. Niezrozumienie ucznia.
M.R. - Podczas szkolenia nauczyciele mówili, że w konfliktowych sytuacjach biorą stronę jednego z uczniów: tego, którego lepiej znają i bardziej lubią. Nie wnikają w problem. Trudno jest im być osobą bezstronną. Uczniowie to widzą. I gdy powstaje jakiś konflikt, nie idą po pomoc do dorosłych. Nie skarżą się, bo obawiają się że to jeszcze oni zostaną obwinieni. Nie ufają nauczycielom. Dorośli przyznali się też, że nie słuchają ucznia ze zrozumieniem. Jednym uchem wpuszczają informacje, a drugim je wypuszczają.
• Mogą nie zauważyć, gdy dziecko ma problem. A powinni wyczuć, gdy ktoś chce targnąć się na swoje życie?
M.G. - Mediator powinien umieć słuchać i wyłapywać sygnały świadczące o tym, że dzieje się coś złego. W Gdańsku był psycholog, pedagog, a nikt nie zauważył, że z Anią jest niedobrze.
M.R. - Przeszkoliłyśmy w kilku gimnazjach grupki uczniów, którzy mają podstawy mediacji. Z umiejętnością słuchania kolegi czy koleżanki można mu łatwiej pomóc.
Tylko bez nerwów
• Podczas szkolenia nauczyciele poczuli na własnej skórze, jak to jest być teraz uczniem.
M.R. - I to pani pedagog była najlepszym uczniem konfliktowym. Przybrała pozę luzaka. Siedziała rozparta na krześle. Nogę założyła na nogę; tak, że kostkę jednej nogi opierała o kolano. Był też jeden nauczyciel, który był w sporze z panią pedagog i drugi, który mediował.
• A uczeń może mediować między kolegą a nauczycielem?
M.R. - W gimnazjum raczej nie. Nauczyciel mógłby czuć dyskomfort, że godzi go ktoś młodszy. W takim przypadku lepiej skorzystać z pomocy pedagoga czy innej osoby, którą obie strony darzą zaufaniem.
M.G. - I rozmawiać spokojnie, bez nerwów. Nie dać się wciągnąć w kłótnie.
M.R. - Mediator musi zadawać pytania otwarte i broń Boże nie narzucać odpowiedzi. Mieliśmy taką scenkę: pedagog udawał ucznia, drugi skłóconego z nim nauczyciela, trzeci występował w roli mediatora. Ten ostatni w którymś momencie zapytał: "Jak ty się zachowujesz? Jesteś agresywny?”. A wiadomo, co wtedy powiedziałby uczeń: "Nie, nie jestem”. Klapa.
• Gdzie prowadzić mediacje?
M. R. - Super, jeśli w szkole znajdowałoby się specjalne pomieszczenie. Ale w naszych realiach o to ciężko. Dlatego dobrze jest umówić się po lekcjach, wziąć klucz od jakiejś sali i tam porozmawiać. Ostatecznie można to robić w pokoju pedagoga. Ale to pomieszczenie może się źle kojarzyć.
• Czy dzięki mediatorom agresja i przemoc w szkołach mogą zniknąć?
M.G. - Całkowicie nie. Bo do tego trzeba pracy rodziców, kolegów z podwórka, znajomych. Ale niewątpliwie mogą pomóc w leczeniu szkół.