

(fot. policja)
Wąwóz Korzeniowy Dół, jedna z najbardziej popularnych atrakcji Kazimierza Dolnego, od blisko miesiąca pozostaje zamknięty. Burmistrz czeka badania dendrologiczne i geodezyjne. Rozważa również rezygnację z poboru opłat za wstęp.

Na początku czerwca na grupę uczniów z warszawskiej szkoły podstawowej nr 61, która była na wycieczce w Kazimierzu Dolnym, spadł konar jednego z drzew rosnących na koronie wąwozu. Do szpitali z obrażeniami trafiło wtedy 10 osób, w tym opiekunka. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, wszyscy doszli już do siebie. Sam wąwóz od tamtej pory pozostaje jednak oficjalnie zamknięty, więc gminna spółka nie pobiera opłat za wstęp. I wygląda na to, że bilety nie wrócą.
- Chcemy ten wąwóz udostępnić turystom jak najszybciej, ale zanim to zrobimy musimy mieć pewność, że jest tam bezpiecznie. W tym celu zamówiliśmy specjalistyczne badania stanu rosnących tam drzew. Cały czas czekamy na firmę, która przyjęłaby nasze zlecenie. Potrzebujemy również analizy geodezyjnej, która stwierdzi jak precyzyjnie biegną granice działek. Chcemy wiedzieć, które drzewa są nasze, a które należą do prywatnych właścicieli - tłumaczy Artur Pomianowski, burmistrz Kazimierza Dolnego.
Po wypadku z dziećmi, cały drzewostan został przejrzany i według urzędników, pilnych potrzeb dotyczących ewentualnych przecinek gałęzi, czy idąc dalej - usuwania całych drzew, nie ma. Mimo to lokalne władze przed otwarciem wąwozu, by wziąć odpowiedzialność za bezpieczeństwo odwiedzających, chcą mieć co do tego podstawy w dokumentach.
Kiedy zatem możemy spodziewać się usunięcia taśm oraz tabliczek o zakazie wstępu? Według kazimierskiego Ratusza najwcześniej na przełomie lipca i sierpnia. Poza otwarciem turyści mogą spodziewać się pozytywnej zmiany. - Chcemy pójść w kierunku udostępnienia wąwozu bez pobierania opłat - przyznaje burmistrz. Taką decyzję nasz rozmówca może podjąć samodzielnie, bez konsultacji z radnymi. Opłaty (4 zł/os) dotychczas pobierał Miejski Zakład Komunalny.
