Łęczna. W jednej minucie wiatr porwał nasz dach i rzucił na samochód sąsiada. Czegoś takiego w życiu nie widziałam - mówi Magdalena Skoniecka.
60 tysięcy mieszkańców Lubelszczyzny było bez prądu po poniedziałkowych nawałnicach. Wichury zerwały kilkadziesiąt dachów, powaliły setki drzew.
- To było straszne - mówi Szczepan Powęska z Momot Dolnych koło Janowa Lubelskiego. - Wiatr łamał słupy energetyczne jak zapałki. U sąsiadki ogromny dąb runął na dom i zawalił jej część dachu.
- 300-kilogramowe belki słomy latały w powietrzu - dodaje Leszek Janiszewski z miejscowości Karczunek w powiecie chełmskim. Jemu wiatr zerwał dachy ze stodoły i budynku gospodarczego.
W regionie wichura uszkodziła ponad 30 budynków. Najwięcej w powiatach: janowskim (w samym Janowie, a także w Momotach Górnych i Modliborzycach), chełmskim (głównie w gminie Wierzbica) i łęczyńskim (centrum miasta oraz Jawidzu, Starej Wsi i Radzicu Starym).
Wichura zerwała dach domu w Łęcznej
- Nasz Ośrodek Pomocy Społecznej wysłał w teren komisję, która szacuje straty i ocenia, jaką pomoc możemy udzielić poszkodowanym - mówi Krzysztof Kołtyś,
burmistrz Janowa.
- Wszyscy poszkodowani powinni zgłaszać się do urzędów gmin - radzi Małgorzata Tatara, rzecznik wojewody lubelskiego. - Gminy będą pomagać we własnym zakresie, a jeśli potrzeby przekroczą ich możliwości, wtedy za naszym pośrednictwem wójtowie będą mogli wystąpić po pomoc do ministerstwa.
- Na pewno skorzystamy - zapowiada Andrzej Chrząstowski, wójt Wierzbicy, gdzie leży m.in. zdewastowany Karczunek. - Sami też pomagamy. Już przekazałem poszkodowanym drewniane bale, które mieliśmy przygotowane na oczyszczalnię.(ak, fp)