Prawdopodobnie nie rozpocznie się dzisiaj proces wójta gminy Jastków Zbigniewa S. Samorządowiec miał przekroczyć swoje uprawnienia. Miał też złośliwie i uporczywie naruszać prawa pracownicze wobec dyrektorki jednej z podstawówek.
A na dzisiaj właśnie została wyznaczona pierwsza rozprawa w procesie wójta przed lubelskim sądem. Dotyczy dyrektorki Szkoły Podstawowej w Płouszowicach. O tej sprawie pisaliśmy wielokrotnie. Wszystko zaczęło się w 2010 r., kiedy Beata Dzierżak wygrała konkurs na kolejną kadencję. Wójt Jastkowa podpisał z nią umowę tylko na rok, choć powinien na pięć lat. Po upływie tego czasu wójt, mimo sprzeciwu kuratora i wojewody, ogłosił nowy konkurs i na p.o. dyrektora szkoły mianował jedną z nauczycielek.
Wójt twierdził, że Dzierżak nie może być dyrektorką, bo nie ma uprawnień. Za odwołaną dyrektorką murem stanęli rodzice, nauczyciele, część radnych gminnych i oświatowa "Solidarność”. Również MEN wydał jednoznaczne oświadczenie, że Dzierżak może pełnić tę funkcję. Później były kolejne konkursy na to stanowisko i unieważnienia. Po wielu miesiącach walki, wójt powierzył jej w końcu stanowisko dyrektora szkoły od 1 września 2012 r. do 31 sierpnia 2017 r.
W międzyczasie sprawa trafiła do sądu pracy. W lutym br. zapadł wyrok. Sąd nie tylko zasądził na rzecz dyrektorki stosowną kwotę za naruszenie przepisów prawa i wypłatę wynagrodzenia wraz z odsetkami. Powiadomił też prokuraturę, że wójt mógł w sposób rażący, długotrwały i uporczywy naruszać prawa pracownicze.
W efekcie tego zawiadomienia wójt Jastkowa usłyszał zarzuty. Dotyczą okresu od 2007 do stycznia 2014 r. Zdaniem śledczych, wójt podejmując działania przeciw dyrektorce złośliwie i uporczywie naruszał prawa pracownicze. Wielokrotnie przekraczał też swoje uprawienia, działając na szkodę interesu publicznego i prywatnego.
Wójt do winy się nie przyznaje. Wczoraj nie odbierał od nas telefonu. Nie wiadomo, czy Zbigniew S. będzie dzisiaj na rozprawie, bo wczoraj w godzinach urzędowania jego zwolnienie nie dotarło do sekretariatu sądu.
- Może rzeczywiście się rozchorował, ale to było do przewidzenia - komentuje dyrektor Beata Dzierżak.