Po wycięciu dorodnych drzew, chodnik przy ul. Kołłataja zamienił się w parking. Kierowcy nagminnie łamią zakaz postoju, zostawiając swe samochody w miejscach, gdzie rosły jesiony. A nowych, obiecanych przez miasto drzewek, jak nie było, tak nie ma.
Miejsce po drzewach natychmiast wykorzystali kierowcy. Nie zważając na zakaz zaczęli zostawiać tam swoje auta. Strażnicy nakładali kary. Ale nic to nie zmieniło. - Nie dość, że ulica bez drzew wygląda szpetnie, to jeszcze trzeba się przeciskać między ścianami budynków a stojącymi samochodami - skarży się Elżbieta Goral, pracownica jednego ze śródmiejskich sklepów.
Strażnicy przyznają, że problem istnieje. - Często interweniujemy na ul. Kołłątaja. Nawet po kilka razy dziennie. Ale kierowcy i tak łamią tam zakaz parkowania - przyznaje Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej. Ile kosztuje nielegalne parkowanie? - Nasz taryfikator przewiduje za to 100 zł mandatu. Dodatkowo kierowca otrzymuje dwa punkty karne.
- Stawianie sprawy w ten sposób to kompromitacja - mówi pani Eugenia, mieszkanka Kołłątaja. - Jeśli miejscy strażnicy nie mogą sobie poradzić z tak prostą sprawą, powinni natychmiast zostać zwolnieni. Dlaczego do tej pory nie posadzono tam nowych drzew?
Tuż po głośnej wycince urzędnicy obiecali, że dorodne jesiony będą zastąpione nowymi drzewkami. Ale na razie nasadzeń nie było. - Możliwe, że nowe drzewka posadzimy jeszcze w tym roku. Jednak nie ma pewności, że tak się stanie - mówi Mirosław Kalinowski z biura prasowego Ratusza. - Aktualnie prowadzimy stosowne uzgodnienia w tej sprawie, m.in. z konserwatorem zabytków.
Podobnych miejsc jak przy Kołłątaja jest w Lublinie więcej. Piesi przeklinają też chodnik wzdłuż ul. Świętoduskiej po stronie Arkad. Nie stoi tam zakaz parkowania, ale kierowcy stawiają swe samochody, nie przejmując się tym, że powinni zostawić pieszym przepisowe półtora metra chodnika. A rosnące tam drzewka są notorycznie łamane.