Starsi mieszkańcy chcą pozbyć się dresiarzy i mają pretensje do rady,
że nic nie robi. - Tu rządzi miejscowy element - rozkładają ręce osiedlowi radni. Z kolei młodzież narzeka, że jest traktowana jak przestępcy.
- Wystarczy, że na chwilę siądę z kolegą na ławce i zaraz przyjeżdża policyjny patrol - skarży się Sławek. - Wszyscy zwalają winę na nas. Ale niech mi ktoś powie, gdzie młodzież ma się spotykać? Jaką mamy tu rozrywkę? Ani boisk do kosza, ani porządnego placu zabaw dla dzieci.
Pan Marek, mieszkaniec osiedla, wie czyja to sprawa.
- To tacy jak on - mówi, wskazując na Sławka. - Piją i awanturują się do rana! Tłuką butelki i straszą mieszkańców. Przecież to nie dziecko powyrywało deski - zauważa Marek.
- To nie nasza wina - twierdzi Barbara Szmorgun, osiedlowa radna. - Osiedle jest brudne i niebezpieczne, bo od rana do nocy przesiaduje tu miejscowy element. Walczymy o to, aby powstał tu punkt policji. Może wtedy będzie bezpieczniej.
W całej tej sprawie głosu nie zabrały tylko dzieci i miejscowy element. Te pierwsze głosu przecież nie mają, a drudzy wypowiadać się nie chcieli.