Tak jak ludzkie życie ratuje transfuzja, tak samo uratować może życie psie lub kocie. W Lublinie powstała filia warszawskiego weterynaryjnego banku krwi. Czworonogi dawca, zamiast czekolad dostaje... 3 kg profesjonalnej karmy.
Uczestnicy szkolenia mogli oglądać jak przygotowuje się dawcę do pobrania krwi i jak wygląda ten zabieg. - To nasz pies kliniczny. Baaardzo grzeczny - asystujące przy zabiegu pracownice kliniki głaskały i klepały przyjacielsko dawcę. Zestresowany pit bulterier Pershing mieszka w klinice od ponad roku. Jego krew już wiele razy ratowała życie innym psom. I tym razem bez sprzeciwu pozwolił pobrać sobie kolejne 450 ml.
- Pierwsze transfuzje robiłem w Lublinie w 1996 roku, ale napatrzyłem się na nie w czasie pobytu w Stanach Zjednoczomych - mówi weterynarz Ryszard Iwanicki, szef Lubelskiego Centrum Małych Zwierzat. Banku nie było, ale byli dawcy, na których można było liczyć w każdej chwili. - Pierwszy był kot Hrabia, który się do nas przyplątał. Teraz jest już kotem emerytem - mówi weterynarz. - W klinice mamy cztery psy i dwa koty. Wszystkie służą swoją krwią pacjentom. Rocznie robimy ponad 50 transfuzji.
Kiedy podaje się krew? Doktor Marczak pokazuje zdjęcia swoich pacjentów: pies Hektor najadł się środka gryzoniobójczego, pies Saba - fatalny stan po chemioterapii, kicia Zuzia - chore jelita. Ale najwięcej psów musi mieć podaną krew, bo zapadają na odkleszczową chorobę krwi. Takich przypadków wiosną i jesienią jest najwięcej.
Bank krwi weterynaryjnej jest takim samym bankiem jak przechowujący ludzką. Krew może leżeć w lodówce do 5 tygodni, podróżuje w izotermicznych opakowaniach. Lubelska filia jest czwartą w Polsce. Identyczne działają we Wrocławiu, Olsztynie i na Śląsku. W propagowanie krwioterapii włączył się dystrybutor karmy Eukanuba. Każdy dawca po zabiegu dostaje jej 3 kg.