Inspekcja ma wielkopański gest i potrafi darować karę. Na przykład Lubelskiej Korporacji Komunikacyjnej, w której członkiem zarządu był... obecny szef inspekcji.
Z chwilą powołania ITD na kierowców padł blady strach. Inspektorzy surowo traktowali przewoźników. Wśród nich była również LKK. Ale firma kary nie zapłaciła. ITD ją anulowała. Według naszych informacji, przedstawiciel LKK był częstym gościem u Zbigniewa Mańki, kiedy ten przeszedł już do ITD. – Zamykali się w pokoju razem z Dzięciołem i o czymś debatowali – mówi nasz informator. – Widać było, że dobrze się znają.
Rozmawialiśmy z prezesem LKK Romanem Zajączkowskim. Podczas pierwszej rozmowy (przed dwoma tygodniami) zaprzeczył, że ITD anulowała mandaty nałożone na popularne żółtki. – Nasza firma nigdy nie była nawet kontrolowana przez ITD – zapewniał. – Jeździmy sprawnymi busami i zgodnie z rozkładami. Nie ma powodu do karania – mówił wtedy.
Dziennik dotarł do dokumentów świadczących, że kontrola się odbyła. Inspektorzy z ITD wlepili przewoźnikowi 32 tys. zł kary, m.in. za nieważne rozkłady jazdy i wykonywanie usług przewozowych bez zezwolenia. Znowu zadzwoniliśmy do prezesa LKK. – Niczego nie będę sprawdzać – odparł zirytowany. – Ten temat mnie w ogóle nie interesuje.
Zbigniew Mańka, szef ITD, przed dwoma tygodniami twierdził, że inspekcja nie umarzała żadnych decyzji dotyczących LKK. Teraz odzyskał pamięć. – Jakieś decyzje chyba umarzaliśmy – powiedział. – Ale to dlatego, że w międzyczasie prawo się zmieniło.
• Czy umorzenie kar nałożonych na LKK nie ma związku z faktem, że był pan tam członkiem zarządu?
– To o niczym nie świadczy i nie miało to żadnego związku z uchyleniem decyzji.
Justyna Szadura z działu prawnego ITD nie kryła zdziwienia, że prasa interesuje się tylko LKK. Według niej, anulowanie kary w wysokości np. 100 tys. zł, to dla ITD „symboliczna kwota”. Zwłaszcza, że przychody tej firmy idą w miliony.
Zainteresowaliśmy się więc innym przedsiębiorstwem. – Wlepili mi 4 tys. zł kary za brak ważnej winiety – mówi właściciel firmy spedycyjnej spod Kraśnika. – Odwołałem się od decyzji, ale i tak musiałem zapłacić 3 tys. zł. Tylko tysiąc udało się anulować.
Chcieliśmy też porozmawiać o tej sprawie z Aldonem Dzięciołem ale wczoraj nie odbierał telefonu.
Krzysztof Załuski, (er)
Komentarz – strona 2