Kto powinien zadbać o oznakowanie drogi na lotnisko? Ratusz wskazuje na Port Lotniczy, a ten na urzędników. A kierowcy się gubią
Chociaż za oznakowanie ulic odpowiada miasto, to jednak w tym przypadku do stawiania tablic się nie kwapi. – To nie leży w gestii zarządu drogi, ale lotniska – tłumaczy Karol Kieliszek z Urzędu Miasta.
Ale nie zawsze Lublin czekał. W czerwcu 2008 r. za rządów Adama Wasilewskiego w trzech miejscach stanęły drogowskazy do Lwowa i Łucka. Ratusz ustawił je z własnej inicjatywy wydając na to 13 tysięcy złotych.
– Droga wyjazdowa ze Lwowa do Polski była słabo oznaczona. Rozmawiałem o tym z wicemerem miasta, który później przysłał mi zdjęcie tablic wskazujących drogę do Lublina. Głupio mi się wtedy zrobiło, że zwróciłem uwagę na brak oznakowania, a sami takich tablic nie mamy – opowiadał dziennikarzom podczas uroczystego odsłonięcia znaków Krzysztof Łątka, ówczesny sekretarz miasta.
Czy także w tym przypadku miastu nie powinno zależeć na oznakowaniu? – Tablice będą ustawione w porozumieniu z portem, gdy zostaną wykonane wszystkie drogi dojazdowe do lotniska – odpowiada Kieliszek.
• Ale Świdnik się przez to nie przesunie, czy znaki wskazujące drogę z bardziej odległych stron miasta nie mogłyby stanąć już wcześniej?
Karol Kieliszek: – Po ukończeniu dróg dojazdowych będziemy mieli pełny układ komunikacyjny, który będzie można kompleksowo oznakować.
O drogowskazy zapytaliśmy też lotnisko. – To, kiedy oznakowanie będzie na drogach przebiegających przez Lublin zależy od zarządcy drogi – mówi Piotr Jankowski, rzecznik lotniska.
Nasz komentarz
Najpierw w blasku fleszy panowie poklepują się wzajemnie chwaląc współpracę w sprawach wzniosłych i przydających popularności. Później, gdy trzeba zabrać się za załatwienie spraw przyziemnych, potrafią zachowywać się, jakby żyli na odległych planetach. Problemem było zorganizowanie transportu na lotnisko, problemem jest oznakowanie dojazdu. Jedni pokazują palcem na drugich. A wystarczyłoby siąść i pogadać o tym, co przysłuży się ludziom, a nie łatwej popularności. I później znów poklepać się po plecach. Już bez fleszy.
Dominik Smaga