Nie jesteśmy na sto procent pewni, że nic się nie stanie - mówią włodarze lubelskiego MOSiR-u o dachu pływalni przy al. Zygmuntowskich. Chociaż jeszcze dwa miesiące temu zapewniali, że konstrukcja jest bezpieczna.
W 2001 r. na stropie pojawiły się groźne zacieki. W zagłębieniach na dachu gromadziła woda, która zaczęła się przedostawać do środka. MOSiR prowizorycznie naprawił cieknący dach zaznaczając, że kompleksowa przebudowa jest niezbędna. Tyle, że od kilku lat w miejskiej kasie brakowało na to pieniędzy.
Dopiero po zimowej tragedii w Katowicach, radni z Komisji Sportu, Turystyki i Wypoczynku Rady Miasta zlecili sporządzenie dokładnej ekspertyzy dachu. Badania przeprowadził wiosną Instytut Techniki Budowlanej z Warszawy. Ich wyniki trafiły do MOSiR przed wakacjami.
Według MOSIR-u wynikało z nich, że konstrukcja dachu jest bezpieczna i nie grozi zawaleniem. Władze ośrodka zdecydowały, że trzeba jedynie naprawić pokrycie. Prace ruszyły w lipcu i miały zakończyć się przed 1 września.
Okazuje się jednak, że basen będzie zamknięty do połowy października. Bo jednak dach trzeba gruntownie przebudować.
Skąd ta nagła zmiana? - Ekspertyzy mają to do siebie, że można je różnie interpretować - tłumaczy Mariusz Szmit, dyrektor ośrodka. - Jeszcze raz konsultowaliśmy się z ekspertami. Dach trzeba poddać poważniejszemu remontowi, niż początkowo myśleliśmy. Oprócz pokrycia trzeba też zająć się elementami konstrukcyjnymi.
• Czy to oznacza, że dotychczasowa konstrukcja dachu groziła zawaleniem?
- Eksploatacja basenu byłaby dopuszczalna. Ale jest pewne ryzyko - odpowiada Szmit. - Nie jesteśmy w stu procentach pewni, że nic się nie stanie. Lepiej dmuchać na zimne. Stąd decyzja o remoncie.
Prace budowlane pochłoną od 350 do 400 tys. zł. I potrwają do 10 października. Pływacy wrócą do basenu kilka dni później. Na przyszły rok MOSiR zapowiada gruntowny remont całej hali, łącznie z wymianą okładzin w niecce basenu.