Spotkania z prezydentem domagają się sprzedawcy warzyw z targu przy ul. Ruskiej, w którego miejscu ma stanąć hala targowa
- A co z nami? - pytają kupcy z warzywnego targu przy Ruskiej. Część z nich będzie mogła handlować na stoiskach w nowej hali, ale większość nie jest tym zainteresowana. I podkreślają, że nie chodzi im tylko o koszty. - Na przykład do sprzedaży rozsad potrzebne jest powietrze i słońce, budynek się do tego nie nadaje - mówi Monika Massalska-Miazek, która handluje przy Ruskiej.
Prezydent już wcześniej zadeklarował, że na czas budowy hali targ będzie przeniesiony na leżący po drugiej stronie ul. Ruskiej plac, na którym teraz jest parking, a niedawno był tymczasowy dworzec podmiejskich busów. Ratusz zapowiadał też, że na placu tym będą mogli pozostać ci, którzy nie przeniosą się do hali.
- Nie jesteśmy tego tacy pewni - odpowiada pani Monika. - Poza tym my się tam nie pomieścimy. Teraz handluje tu 110 osób nie licząc "koszyczkowych pań” z dwudziestoma jajkami, a plac po do drugiej stronie ulicy jest znacznie mniejszy. Nie wyobrażamy sobie też handlu podczas budowy, w kurzu i hałasie. My nie będziemy mieć warunków, budowa odstraszy klientów i nie będzie gdzie zaparkować.
- Będziemy chcieli zorganizować handel w taki sposób, by zapewnić jego ciągłość i żeby nie utrudniać kupcom prowadzenia działalności - mówi Beata Krzyżanowska, rzecznik prezydenta miasta.
Kupcy wystąpili już do prezydenta z oficjalnym pismem, w którym proszą o spotkanie. Zależy im na szybkiej odpowiedzi, bo - jak tłumaczą - muszą z co najmniej półrocznym wyprzedzeniem planować swoją produkcję, zamówić nasiona i odpowiednio wcześnie zwiększyć lub zmniejszyć powierzchnię upraw. A przed taką decyzją chcą wiedzieć, czy będą mieli jak sprzedawać swoje towary, gdy istniejący targ zostanie zamknięty.
Na spotkanie trzeba będzie poczekać, bo prezydent miasta właśnie poszedł na urlop. Do pracy wróci w pierwszej połowie sierpnia.