Po opublikowaniu Lubelskiej Listy Katyńskiej zgłaszają się kolejne osoby, których bliscy zostali zamordowani w Katyniu. Chcą, by ich nazwiska dołączyć do wykazu. – Ta lista rośnie, poznajemy nowe ofiary. Katyń to wciąż otwarta karta – mówią historycy.
Mieszkańcy Lubelszczyzny zgłaszają się z konkretnymi informacjami na temat swoich bliskich – począwszy od ich aresztowania w 1939 roku, przez niewolę, po stracenie w jednym z miejsc sowieckiej kaźni.
– Brat mojego dziadka, porucznik Jan Dobosz, został zamordowany w Charkowie – opowiada Janusz Mazurek spod Rejowca. – Gdy nie znalazłem jego nazwiska na liście, zgłosiłem się do IPN. Dostarczyłem jego biogram i udostępniłem wszystkie dokumenty. To ważne, by lista ofiar Katynia była jak najpełniejsza.
Lubelska Lista Katyńska została opublikowana przez IPN 7 kwietnia tego roku w specjalnym dodatku do Dziennika Wschodniego. Zawiera 576 nazwisk polskich jeńców związanych z Lubelszczyzną i zamordowanych w Katyniu, Twerze i Charkowie.
Powstała dzięki współpracy lubelskiego oddziału IPN ze Stowarzyszeniem Rodzina Katyńska Lublin oraz historykiem Zbigniewem Kiełbem z Pracowni Dokumentacji Dziejów Miasta Puławy.
– Pierwsza Lubelska Lista Katyńska została wydana przez Adama Winiarza w 1997 roku. Liczyła ok. 300 nazwisk. Ja dołączyłem do niej kolejnych prawie 300 osób z Lublina i Puław. To nie tylko nazwiska, ale też biogramy, które pozwalają bliżej poznać sylwetki ofiar – mówi Zbigniew Kiełb.
Do Zbigniewa Kiełba także zgłaszają się potomkowie oficerów zamordowanych przez NKWD w 1940 r. Chcą, by dołączyć ich do listy. Historyk bada każdy sygnał; sprawdza dokumenty, rozmawia z rodzinami. Jest przekonany, że lista ofiar Katynia pochodzących z Lubelszczyzny będzie coraz dłuższa.
– To otwarta karta, którą będziemy jeszcze długo zapisywać – uważa Kiełb.
Od wtorku Lubelska Lista Katyńska wystawiona jest na placu Litewskim w Lublinie. Codziennie oglądają ją rzesze mieszkańców regionu.
– Liczymy, że odzew po tej ekspozycji będzie jeszcze większy. Czekamy na osoby, których bliscy polegli w Katyniu, Twerze, Charkowie lub innych miejscach kaźni, ale których nie ma jeszcze na naszej liście. Każde z dołączonych nazwisk to budowanie historii Katynia, która – jak widać – wciąż żyje – dodaje Fijuth.