
To nic, że za lakier w kolorze "zielony metalik” trzeba dopłacić kilka tysięcy złotych. Władze Lublina uparły się, że chcą mieć samochód w takich właśnie barwach. Po to, by jeździć nim po błocie. Nowy pojazd będzie kosztować około 100 tys. złotych.

Urzędnicy ogłosili już przetarg na zakup samochodu. Dokumentacja szczegółowo określa, jakie wymagania musi spełnić auto, by w ogóle zostało dopuszczone do przetargu. Ratusz uznał, że pojazd musi mieć kolor "zielony metalik”. Ten i żaden inny. Dlaczego?
- Szczerze mówiąc nie wiem. Zaskoczył mnie pan tym pytaniem - mówi Janusz Semeniuk, zastępca dyrektora Wydziału Organizacyjnego Urzędu Miasta, odpowiedzialny za sprawy przetargów. - Podejrzewam, że ma to związek ze sposobem użytkowania tego auta. Przecież Straż Graniczna też ma ściśle określony kolor samochodów.
Tyle, że barwy radiowozów służb mundurowych szczegółowo określają rządowe rozporządzenia. Urzędu Miasta one nie obowiązują. - Dokumentację przygotowywał Wydział Ochrony Środowiska - odsyła nas Semeniuk.
- Z tego względu, że będzie to kolor przyjazny dla środowiska - stwierdza krótko Marian Stani, dyrektor WOŚ.
• Ale za taki kolor trzeba dopłacić...
- Niekoniecznie. Czasem taki lakier bywa w standardzie.
Warunki techniczne określone w specyfikacji przetargowej spełniają tylko trzy pojazdy: mitsubishi L-200, nissan pickup i toyota hilux. Sprawdziliśmy w lubelskich salonach. Za taki kolor nissana trzeba dopłacić 3 tys. złotych, w przypadku mitsubishi jest to 3,2 tys. zł a do toyoty trzeba dołożyć dodatkowe 2,5 tys.