

Było ich trzech, weszli do domu przez uchylone okno. Spał, gdy otrzymał pierwszy cios w głowę, na chwilę stracił przytomność. Potem związali go profesjonalnym węzłem i bili bagnetem po całym ciele, najmocniej po głowie. Ciosy padały jeden po drugim, przez kilka godzin. Nic nie mówili, o nic nie pytali, niczego nie chcieli. Bili go i demolowali dom. Była noc z 19 na 20 listopada 1984 roku – dokładnie miesiąc po porwaniu i zamordowaniu księdza Jerzego Popiełuszki. Ksiądz Eugeniusz Kościółko z parafii w Kazimierzówce miał być kolejną ofiarą „nieznanych sprawców”.

Na plebanii pachniało drewnem ułożonym przy kominku i świeżo parzoną kawą. Do tej kawy ksiądz podawał zawsze pyszną wuzetkę. Kawa i ciastko to był nasz rytuał, od którego zaczynaliśmy każdą rozmowę. Na kanapie siadałam obok czarnej pudelki Wery, wpatrzonej z zachwytem w swojego pana. Lubiłam nasze spotkania, dawały mi wewnętrzny spokój i układały sprawy w głowie we właściwej hierarchii. Tak działał na ludzi ksiądz Eugeniusz Kościółko.
Tutaj znajdziesz tekst o księdziu Eugeniuszu Kościółko:https://www.dziennikwschodni.pl/lublin/wiem-kto-mi-to-zrobil-wybaczylem-im-wszystkim,n,1000368352.html
Poznaliśmy się w 2006 roku, przy okazji artykułu do Tygodnika Świdnickiego. I to była sympatia od pierwszego uśmiechu, od pierwszych słów. Zaczęliśmy od rozmów o malarstwie – ksiądz malował kwiaty, to była jego wielka pasja. A potem rozmawialiśmy już o wszystkim.
W 2007 roku głośno było o ujawnionej współpracy abp. Stanisława Wielgusa ze Służbą Bezpieczeństwa PRL w latach 70. XX wieku. Byłam ciekawa opinii księdza, bo czułam, że nic w tej sprawie nie jest czarno-biało, że wciąż wiemy bardzo mało. Pisałam wtedy o działalności Departamentu IV MSW ds. walki z Kościołem katolickim. O głęboko zakonspirowanej w departamentowychstrukturach tzw. grupie „D”, której przestępcze działania skierowane były przeciwko duchowieństwu. Żaden rozkaz nie wyszedł stamtąd na piśmie – bo nie mógł – to były szantaże, porwania, tortury, zabójstwa. Ale ten temat był niewygodny nawet w wolnej Polsce. Wciąż pamiętam moją rozmowę z prokuratorem Andrzejem Witkowskim, jego bezradność i gniew, gdyż dwukrotnie odsunięto go od śledztwa w sprawie zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki. Dlatego, że chciał stawiać zarzuty wysoko postawionym mocodawcom tej zbrodni.
I wtedy, w 2007 roku, poznałam tę historię. Opowiedzianą po cichu, niemal szeptem, urywanymi zdaniami.
– Może ją pani opisać, ale dopiero po mojej śmierci. Ja im wybaczyłem – powiedział ks. Eugeniusz.
Ksiądz powtarzał to zdanie za każdym razem, gdy wracaliśmy do tej listopadowej nocy 1984 roku, która na zawsze zmieniła jego życie. To było cudem ocalone życie; z głęboką traumą i ranami, z utraconym z czasem słuchem i wzrokiem. Z lękiem, który pozostał w nim na zawsze. Z pytaniami, na które nigdy nie uzyskał odpowiedzi.
Być może miał zginąć, być może miał być ostrzeżeniem dla innych niepokornych księży. Z tej listopadowej nocy zapamiętał ból i upokorzenie, jakich nigdy wcześniej nie doświadczył. Był przygotowany na śmierć, ale nie był przygotowany na całkowite odarcie z godności, z człowieczeństwa.
To była noc z 19 na 20 listopada 1984 roku – dokładnie miesiąc po porwaniu i zamordowaniu księdza Jerzego Popiełuszki. Tej nocy w Kazimierzówce, tuż przy trasie z Lublina do Piask, rozegrał się dramat innego księdza, który był niewygodny dla ówczesnych władz. Dobry, mądry, wyjątkowy człowiek, którego miałam zaszczyt poznać i który powierzył mi swoją historię.
Tę historię opisuję, zgodnie z życzeniem księdza Eugeniusza Kościółko, rok po Jego śmierci. W 41. rocznicę porwania i zamordowania księdza Jerzego Popiełuszki.
*Ks. Eugeniusz Kościółko (ur. 1 września 1939 r.- zm. 23 sierpnia 2024 r.)
Magdalena Bożko-Miedzwiecka – dziennikarka, rzeczniczka prasowa. Publikowała w Dzienniku Wschodnim, Newsweeku, Newsweeku Historii, Rzeczpospolitej, Twórczości, Akcencie, Karcie. Laureatka dziennikarskich nagród, m.in. Ostrego Pióra Business Centre Club, nagród w konkursie prasowym Mediów Regionalnych im. Jana Stepka za reportaże historyczne i społeczne, nagród Salus Publica Głównego Inspektora Pracy, nagrody im. Bolesława Prusa Związku Literackich Polskich.
