"Motor j... policję” – taki napis rozciąga się niemal na całej długości jednego z budynków Stomatologicznego Centrum Klinicznego Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Napisy podobnej treści znajdują się również z drugiej strony budynku i na niewielkim budynku na pobliskim parkingu.
Napis na budynku widać już z pobliskiej ul. Zielonej. Niektórzy twierdzą, że napis jest tu już od kilku lat. – Widziałem go już dużo wcześniej – przekonuje pan Marcin, który wczoraj przechodził obok budynku.
Jak to się stało, że nikt do tej pory go nie zamalował? – To nie jest do opanowania – ubolewa Małgorzata Jabłonka, dyrektor SCK. – Napisy są na budynku już od ponad 7 lat. Bardzo mnie rażą, podobnie jak widok spalonej kamienicy tuż obok, czy rozpalanych, co tydzień ognisk. Jednak zamalowywanie tego typu napisów to syzyfowa praca.
I dodaje: - Jesteśmy pracodawcą dla 250 osób, obecnie jestem po zwolnieniach grupowych i nie mam pieniędzy na zamalowywanie tych napisów. Poza tym obawiam się, że gdybym zaczęła z tym wandalami walczyć byłoby ich dużo więcej. Problem dotyczy całego śródmieścia
Policja nie czuje się napisami obrażona. – Dość często mamy do czynienia z podobnymi "emocjonalnymi" tekstami. Gdybyśmy chcieli się za każdym razem obrażać, to nie mielibyśmy czasu na ściganie przestępców – zauważa Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiego komendanta wojewódzkiego policji. – Nie zajmujemy się tego typu sprawami, chyba, że zniszczenie mienia zgłosi administrator budynku. Nie możemy też nikogo zmusić do zamalowania takich napisów.
Budynki należące do centrum są remontowane. Niebawem będą mieć nową elewację, wtedy też napisy znikną. Nie wiadomo tylko na jak długo.