Heroina, którą znaleziono przedwczoraj w segregatorach firmy z Garbowa prawdopodobnie została specjalnie tam podłożona. Komuś zależało na dotarciu do adresata przesyłki - dowiedzieliśmy się nieoficjalnie. Wersja o przeoczeniu heroiny przez celników wydaje się mało prawdopodobna
O tym, czy zawinili celnicy, zadecydują wyniki śledztwa, które prowadzi Centralne Biuro Śledcze. Za kilka dni znane będą efekty ich pracy.
Dwa kilogramy narkotyków znalezione w Garbowie znajdowały się w pudłach razem z segregatorami. - To jest co najmniej dziwne - mówi M. Karaśkiewicz. - Poprzednia partia heroiny była w pudłach. Bez segregatorów. Te ukryto w segregatorach. Poza tym narkotyki były pakowane w paczkach po kilogramie. Wcześniej znalezione paczki miały po 10 kg. Wygląda to tak, jakby te 2 kg pochodziły "z innej bajki”.
- Trudno przyjąć, że jest to robota konkurencji - mówi Z. Czmuda. - Jeżeli ktoś chciałby nas zniszczyć, to nie musiałby tracić aż takich pieniędzy na wciągnięcie nas w aferę. To bez sensu.
Kto podrzucił narkotyki?
- Gdybym to wiedział, z pewnością poinformowałbym o tym CBŚ - przekonuje właściciel Resty. - Komu, jak komu, ale nam najbardziej zależy na wyjaśnieniu tej historii z narkotykami.
Znalezione w Garbowie segregatory z narkotykami nie były oryginalnie zapakowane.
- Ktoś zerwał taśmę na opakowaniu, włożył narkotyki i z powrotem zakleił - wyjaśnia Z. Czmuda.
Segregatory były przeznaczone dla kontrahenta w Wielkiej Brytanii. Resta realizuje duży kontrakt. W przetargu pokonała m.in. jedną z konkurencyjnych firm z Niemiec. Żeby dotrzymać umowy musi jeszcze wysłać do Anglii kilkanaście tirów. Każdy z nich od nowego roku wyjeżdża z Garbowa wraz z eskortą.
- Nie możemy sobie pozwolić na kolejną "wpadkę” - wyjaśnia szef Resty. - Wynajmujemy ochroniarzy na swój koszt.
Policja mówi niewiele. - Przesłuchaliśmy w tej sprawie już kilkadziesiąt osób - mówi podinsp. Wiesław Ciepiela, rzecznik prasowy lubuskiej policji. - Nic więcej nie mogę powiedzieć. Trudno też kogokolwiek z funkcjonariuszy namówić na nieoficjalną rozmowę.
To śmierdząca sprawa
- powiedział jeden z policjantów. - I pewnie nigdy nie ujrzy światła dziennego. To nie jest robota amatorów.
- Na pewno wiedzieliby o tym Amerykanie - twierdzi jeden z naszych rozmówców. - Kurierzy wykorzystują zazwyczaj kanały przerzutowe, które wprowadzili sami Amerykanie do przerzutu broni do Afganistanu lub Iraku. W pewnym momencie stracili nad nimi kontrolę i pojawiły się na nich narkotyki.
Mało prawdopodobna wydaje się hipoteza o "poświęceniu” 200 kg heroiny do przerzutu dużo większej ilości przez granicę. - Żeby rzucić coś na "pożarcie” celnikom nie potrzeba aż takiej ilości heroiny - usłyszeliśmy. - Wystarczyłoby kilka kilogramów, żeby zrobił się szum.
Na czarnej liście
Resta od miesiąca znajduje się na "czarnej liście” celników. Wszystko przez incydent z papierosami w połowie grudnia.
- W ciężarówce ujawniono wówczas 50 tys. paczek papierosów - mówi Czmuda. - Do dzisiaj sprawa jest nie wyjaśniona. Dostaliśmy pismo od Izby Celnej, że nasz towar od tej pory będzie na granicy skrupulatnie sprawdzany.
Resta poinformowała o tym wszystkich spedytorów, z którymi podpisała umowy. Ostrzegła, że ich kierowcy muszą się liczyć z dłuższym postojem na granicy. Przez dziesięć lat działalności firma z Garbowa wysłała za granicę 600-700 tirów z towarem. Nigdy nie mieli jakiegokolwiek incydentu z celnikami.
- Bardzo prawdopodobne, że przestępcy wykorzystali spedytora do przewiezienia narkotyków - dowiedzieliśmy się. - Nie wiedzieli jednak o tym, że każdy transport z Resty jest dokładnie kontrolowany. I wpadli.
Przemyt kontrolowany?
- Możliwe jednak, że przemyt był kontrolowany przez pewne służby, tylko na granicy ktoś dał ciała... - usłyszeliśmy nieoficjalnie. - Chodziło tylko o dotarcie do odbiorców narkotyków.
Ujawnione w grudniu narkotyki to największy od 10 lat przemyt w Polsce i jeden z największych na świecie. Wartość przemycanej heroiny wynosi około 60 mln zł. - Nabywca zapłacił dużo mniej - mówi nasz informator. - Płacił cenę hurtową. Moim zdaniem, przy takiej ilości musiał wyłożyć około 10 mln złotych. W tym biznesie nie jest to duża kwota.
Z. Czmudzie nie przedstawiono żadnych zarzutów. Sam właściciel twierdzi, że narkotyki zostały podłożone, a on z tą sprawą nie ma nic wspólnego.
- Ktoś wydał na nas wyrok - mówi właściciel. - Jesteśmy traktowani jak przemytnicy. Nie wiem, komu i dlaczego zależy, żeby nas zniszczyć.