Jak przekonać się, czy uczeń nie podrobił usprawiedliwienia od rodziców? To proste. Trzeba sprawdzić czy podpis na usprawiedliwieniu zgadza się z podpisem znajdującym się w szkolnej bazie danych. Pomysł realizują władze Gimnazjum nr 9 w Lublinie.
- Wszystko dlatego, że gimnazjaliści podrabiali podpisy - tłumaczy Anna Pastusiak, dyrektorka gimnazjum. - Ojcu lub mamie pokazywaliśmy usprawiedliwienie, a oni mówili, że to nie oni je pisali. Musieliśmy coś z tym zrobić.
W gimnazjum zebrała się specjalna komisja złożona z dyrekcji, nauczycieli i pedagoga szkolnego. Postanowiła o zebraniu podpisów od rodziców wszystkich uczniów. Na każdej wywiadówce wychowawcy klas prosili o podpisanie się na kartce lub w zeszycie. - I żaden z rodziców sprzeciwu nie zgłaszał - zapewnia dyrektorka. - Przecież każdemu zależy, żeby dzieci nie wagarowały i nie oszukiwały. Teraz, jeśli ktoś przyniesie usprawiedliwienie będzie można sprawdzić, czy rzeczywiście zostało napisane przez mamę czy tatę.
Wśród rodziców opinie na temat nowej metody walki z oszustwami są podzielone. - I co? Teraz będą nauczycieli z grafologii szkolić? - oburza się jeden z nich. - Po co tyle tego zamieszania? Jakby to w naszej szkole było nagminne! A to są przecież jednostkowe przypadki, które można rozwiązać dzwoniąc do rodzica.
Ale wielu pomysł dyrektorki przypadł do gustu. - To ciekawe rozwiązanie. I mniej zachodu dla nauczycieli - twierdzi ojciec ucznia Gimnazjum nr 9. - Po co zawracać głowę dzwonieniem, gdy można porównać podpis z usprawiedliwienia z podpisem w zeszycie.
Uczniowie niechętnie wypowiadają się na temat. - Bo my wcale usprawiedliwień nie podrabiamy - mówią zgodnie uczniowie drugich klas. - Dlatego uważamy, że ta cała heca z podpisami jest niepotrzebna.
Dyrektorzy innych szkół raczej nie zamierzają brać przykładu. - Na pewno nie będziemy zbierać podpisów od rodziców - zapewnia Henryk Pidek, dyrektor Gimnazjum nr 18 w Lublinie. - Nie mamy problemów z podrabianiem usprawiedliwień. Dlatego tak drastycznych rozwiązań wprowadzać nie będziemy.