Gra bije rekordy popularności na całym świecie. Setki ludzi spotykają się, by wspólnie łapać pokemony. Są również tacy, którzy niezbyt dobrze będą wspominać zabawę.
Jest prosta w obsłudze: wystarczy zainstalować aplikację na smartfonie, a później szukać w swoim otoczeniu tzw. pokemonów (kolorowych stworków, które można znaleźć w różnych miejscach). Widać je na ekranie telefonu.
W Polsce gra pojawiła się na początku lipca i natychmiast zdobyła ogromną popularność. Lubelska grupa „Pokemon-Go Lublin” na Facebooku liczy już ponad 2 tys. członków. Ludzie spotykają się, by wspólnie zbierać pokemony, a na internetowych forach chwalą się swoimi osiągnięciami. Graczy można spotkać wszędzie: w galeriach handlowych, na parkingach, przy pomnikach.
– Na początku podchodziłem do tego nieufnie, ale teraz jestem fanem. Dziennie potrafię przejść kilka kilometrów w poszukiwaniu wirtualnych postaci. W pierwszym tygodniu zrobiłem blisko 20 km – przyznaje Adrian Tomczyk z Lublina.
Nie wszyscy dobrze będą wspominać wspólną zabawę. Do naszej redakcji napisał pan Robert. Dla niego łapanie pokemonów omal nie zakończyło się tragedią. W poniedziałek trafił do szpitala przy al. Kraśnickiej.
– W piątek po pracy wybrałem się z kolegą na łąki niedaleko ul. Relaksowej na osiedlu Botanik w Lublinie. Było już dosyć późno, koło północy. Spotkaliśmy grupę innych osób grających w PokemonGo. Wieczorami mnóstwo ludzi szuka pokemonów – opowiada.
Przez jakiś czas gracze dzielili się swoimi doświadczeniami. – Rozmawialiśmy, kto jakiego pokemona złapał. W pewnym momencie usłyszeliśmy, jak ktoś coś do nas krzyczy z balkonu. Powoli zaczęliśmy się wycofywać. Po chwili z bloku wybiegli kobieta i mężczyzna. Mieli na sobie odzież pracowników ochrony. Zaczęli nas prowokować, a chwilę później dotkliwie mnie pobili i potraktowali gazem łzawiącym – opowiada nasz czytelnik. – Pamiętam tylko, że zabrała mnie karetka.
Pan Robert trafił do szpitala przy ul. Jaczewskiego. Mówi, że wypisał się na własne życzenie, bo nie chciał czekać w kolejce. Dzień później lekarz rodzinny skierował go jednak do szpitala. Trafił na chirurgię w szpitalu przy al. Kraśnickiej.
– Mam uszkodzony kręgosłup, pokiereszowaną twarz, połamane żebra i złamaną nogę – skarży się mężczyzna. – Może wypiliśmy kilka piw i rozmawialiśmy za głośno, ale to nie powód do takiej agresji. Ta gra jednoczy ludzi i pozwala na zabawę na świeżym powietrzu. Gracze rywalizują ze sobą, ale są nastawieni pozytywnie. Wspólne poszukiwania ich łączą – mówi.
Sprawą pobicia zajęła się policja. – Na tym etapie mogę tylko powiedzieć, że policjanci będą przesłuchiwać pana Roberta. Sprawa jest wyjaśniana – powiedziała nam wczoraj Anna Kamola z lubelskiej policji.
Gra wzbudza też kontrowersje, bo pokemony pojawiają się w miejscach kultu i pamięci, m.in. na terenie Muzeum Auschwitz-Birkenau. – My nie mieliśmy przypadku żeby ktoś grał w pokemony na terenie naszego muzeum, ale staramy się śledzić tę grę na bieżąco – mówi Agnieszka Kowalczyk-Nowak, rzecznik Państwowego Muzeum na Majdanku. – Zwracamy uwagę na zwiedzających, by nie doszło do niestosownej sytuacji.