To podpalenie było przyczyną kwietniowego pożaru targowiska przy ul. Ruskiej w Lublinie – ustalili śledczy. Ogień strawił wówczas kilkaset stoisk. Handlowali tam przede wszystkim Bułgarzy i Polacy.
Do prokuratury dotarła właśnie opinia biegłego z zakresu pożarnictwa. Miał on wyjaśnić, dlaczego w środku nocy na targowisku pojawił się ogień. – Z opinii wynika, że przyczyną pożaru było podpalenie – mówi Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Ślady na miejscu zdarzenia wskazują, że było kilka niezależnych źródeł ognia na drewnianych podestach. Zostały one całkowicie wypalone, co według biegłego wskazuje, że ktoś celowo podłożył ogień.
Z opinii wynika, że sprawca posłużył się „łatwozapalną” substancją, np. benzyną. – Prokurator zapoznaje się obecnie z ustaleniami biegłego. Później zapadną decyzje, dotyczące dalszych czynności w sprawie – zapowiada Agnieszka Kępka.
Prowadzący postępowanie przesłuchali już część świadków. Z nieoficjalnych informacji wynika jednak, że śledczy mają problem z „namierzeniem” niektórych osób – głównie obcokrajowców.
Pożar wybuchł w nocy z 9 na 10 kwietnia. Z ogniem walczyło ponad 60 strażaków. Właściciele stoisk, którzy szybko pojawili się na miejscu, próbowali ratować swój dobytek. Byli jednak zatrzymywani przez mundurowych. Niektórzy płakali patrząc, jak płoną ich miejsca pracy.
Handlujący na targowisku nie mieli wątpliwości: to było podpalenie. Ktoś w tłumie słyszał, jak policjanci rozmawiali między sobą o rzuconych w trzech różnych punktach koktajlach Mołotowa.
– Prawdopodobnie ktoś wylał benzynę i podpalił. Byłem tu jeszcze o 21:40, chwilę później dostałem informację, że pożar. To nie jest możliwe żeby duży targ, tak szybko się zapalił i spłonął – mówił nam wówczas Arif, z Bułgarii, który handlował przy ul. Ruskiej. – W poniedziałek wziąłem spodnie na kredyt. Załadowałem je do kontenera. Wszystko spłonęło. Jak ja to teraz spłacę. Mam rodzinę na utrzymaniu, dwoje dzieci – zastanawiał się Arif.
Według handlarzy, podpalacz musiał wiedzieć, że magazynach targowiska leżał nowy, przywieziony tego samego dnia towar. Z zeznań świadków i wykonanych nocą nagrań wynika, że w jednej chwili powstały trzy zarzewia ognia.
– Od początku mówiliśmy, że to nie była awaria elektryki czy innych systemów, tylko podpalenie. Byłbym zdziwiony, gdyby opinia biegłego była inna – komentuje Andrzej Ziętek, administrator targowiska. Przedstawiciele spółki zarządzającej targiem złożyli już wniosek o przekazanie informacji o przyczynie pożaru. – Grunt był ubezpieczony. W tej umowie są zapisy, które pozwalałby nam na odzyskanie części pieniędzy, jakie wydaliśmy na prace przy porządkowaniu terenu pogorzeliska. Chodzi o ok. 100 tys. zł – podsumowuje Ziętek.