Najbogatszy radny, Stanisław Podgórski chce wyjaśnień, dlaczego obcięto mu dietę o 350 zł za nieobecność na majowej sesji. Wtedy, gdy przyszedł kwadrans przed zakończeniem obrad i od razu podpisał listę obecności potwierdzającą, że był od początku.
- Mi zupełnie nie chodzi o pieniądze, tylko o to, że zostałem publicznie posądzony o zamiar wyłudzenia publicznych środków i chcę być oczyszczony z tych zarzutów - zapewnia radny.
Sprawa dotyczy wydarzeń z 15 maja, gdy o godz. 9 zaczęła się sesja Rady Miasta. Podgórski dotarł do Ratusza dopiero na godz. 12.58, już po głosowaniach. Od razu poświadczył na liście obecność na początku sesji. Obrady skończyły się kwadrans później, a radny podpisał listę obecności na końcu sesji. Tylko podpisanie obu list gwarantuje radnemu pełną dietę. Jeśli brakuje podpisu przelew jest mniejszy.
Całą sytuację zauważył przewodniczący rady, który zażądał od Podgórskiego wyjaśnień. Ten napisał, że był na spotkaniu z wicemarszałkiem województwa, Krzysztofem Grabczukiem. Mimo to przewodniczący nie usprawiedliwił radnego. Gdy Podgórski dostał mniejszą dietę, zażądał od miasta dokumentów. Odpowiedź go nie zadowala.
- Przykro mi, że mieszkańcy Lublina są świadkami takiej historii. Nie wiem, czy chodzi o pazerność radnego, czy o coś innego. To nieetyczne i niemoralne - mówi Piotr Kowalczyk, przewodniczący rady. - Jako przewodniczący nie delegowałem radnego do innych obowiązków, a najważniejszym jego obowiązkiem jest stanowienie prawa na sesjach. Marszałek Grabczuk nie jest kimś w rodzaju Baracka Obamy, który przyjeżdża do Polski raz na ileś lat, można się z nim spotkać w innym terminie.
Sprawę podpisów nadal bada prokuratura. - Postępowanie prowadzone jest w sprawie poświadczenia nieprawdy w dokumentach i ewentualnego wyłudzenia. Radny został już przesłuchany w charakterze świadka - mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Nie jest to postępowanie prowadzone przeciwko komuś, żadnej osobie nie zostały postawione zarzuty.