Jedna osoba nie żyje, a cztery trafiły do szpitali. To efekt wypadku, do jakiego doszło w sobotę po południu w podlubelskich Prawiednikach.
W fordzie jechało czterech piłkarzy lubelskiego Klubu Sportowego Legion. Kierował ojciec jednego z nich. 15-letni chłopcy wracali po meczu z Avią Świdnik w Pszczelej Woli. Na zakręcie wjechało
na nich czołowo BMW. W wyniku zderzenia zginął Stefan S., kierowca forda. Ranni chłopcy trafili
do lubelskich szpitali.
- Wjechał prosto na nas - mówi Adam Kramarz, jeden z poszkodowanych chłopców. - Próbowaliśmy jeszcze zjechać na bok, ale się nie udało. Pierwszej pomocy udzielili nam koledzy z Avii Świdnik. Jechali przed nami busem i wszystko widzieli.
Wczoraj w lubelskich szpitalach pozostawało jeszcze trzech chłopców. Połamane nogi i ogólne obrażenia - to urazy, jakich doznali podczas wypadku. - Ogólny stan pacjenta jest dobry. Czeka go jeszcze jednak operacja - powiedział nam chirurg Adam Nogalski ze Szpital Klinicznego nr 1 w Lublinie, gdzie leży Adam Kramarz.
Obaj mężczyźni, którzy jechali BMW, byli pijani. Mariusz B. miał 2,2 promila. Z wypadku wyszedł bez szwanku. Andrzej O. miał 2,3 promila.
Ze złamaną nogą trafił do szpitala.
- Żaden z nich nie przyznaje się do prowadzenia samochodu - mówi Agnieszka Pawlak z biura prasowego policji w Lublinie.
Na podstawie zeznań świadków policja będzie ustalała, kto kierował BMW. Porówna też obrażenia u mężczyzn z BMW z uszkodzeniami samochodu. Dzięki temu ustali, kto gdzie siedział.