- Oglądam.
• I rozumie pani jeszcze o co tym politykom chodzi?
- Szczerze? To coraz mniej. Pada mnóstwo słów, z których nic nie wynika. Politycy toczą między sobą gry i chcą zmylić politycznego przeciwnika, a kończy się to tak, że zwykli ludzie nie wiedzą o chodzi. Ja zresztą odnoszę wrażenie, ze sami politycy też się w tym wszystkim pogubili. W poprzedniej kadencji mieliśmy aferę korupcyjną
za aferą...
• A teraz?
- Erupcję słów. Jedne są wzniosłe, inne obraźliwe, ale niewiele z nich wynika dla poprawy rządzenia krajem.
• A główny rozgrywający na polskiej scenie politycznej, Jarosław Kaczyński, też nie wie, czego chce?
- On wie czego chce: pełnej kontroli nad sytuacją. I władzy samodzielnej, której nie trzeba by dzielić z innymi partiami. Władzy, która nie wymusza zawierania kompromisów. Tylko odnoszę wrażenie, że Jarosław Kaczyński już pogubił się co do tego, jak osiągnąć swój cel. On zwyczajnie przechytrzył sam siebie, a cała ta polityczna gra wymknęła mu się z rąk.
• Kiedy to się mogło stać?
- Moim zdaniem po wyborach prezydenckich. Wtedy się okazało, że PiS wygrał wszystko. Zarówno ta partia, jak i Platforma Obywatelska miały przygotowane scenariusze na zupełnie inną sytuację.
• No właśnie: przez rok mówiono o wspólnej koalicji, było - mniej więcej - wiadomo, kto jakie ministerstwo obejmie...
- Właśnie. A tu wynik wyborów inny od spodziewanego. Obie strony nie wiedziały, jak dostosować się do nowej sytuacji. No i po obu stronach zabrakło politycznej woli do szukania kompromisu.
• Nikt nie chciał ustąpić. I dalej nie chce, czego dowodem afera marszałkowska z Jurkiem i coraz to nowe "sensacje”: koalicja z tym lub z tamtym. Rozmowy, spotkania, albo nagle Zyta Gilowska zostaje wicepremierem. Albo gazety dają zdjęcia Andrzeja Leppera z podpisem wicepremier.
- To ostatnie to już chyba nieaktualne, ale sytuacja jest tak dynamiczna, że wszystko zmienia.
• I chyba dlatego będą przyspieszone wybory. Na Lubelszczyźnie już pojawiają się plotki, kogo to PiS namawia do zmiany barw partyjnych.
- Ale wcześniejsze wybory to najgorszy scenariusz!
• Dlaczego?
- Bo Polacy całkowicie stracą wiarę w demokrację. Z ostatnich badań wynika, że dla coraz większej części społeczeństwa nie ma znaczenia ustrój, w jakim żyją. Że jest coraz mniej zadowolonych z demokracji. W wyborach za dwa czy trzy miesiące do urn poszłyby już chyba jakieś śladowe ilości elektoratu. Dlaczego? Bo ludzie zobaczą, że kolejne wybory organizuje się z jednego powodu: politycy nie potrafili się ze sobą dogadać. To znaczy są złymi politykami.
• Ale PiS ma wysokie poparcie w sondażach. Bracia Kaczyńscy liczą, że przejmą całą władzę i będą mogli rządzić samodzielnie?
- Sondaże dotyczą obecnej sytuacji, odzwierciedlają w dużej mierze to, co ludzie widzą w mediach: dwie duże partie. Kiedy tylko rozgorzeje walka wyborcza, wszystko może zmienić się.
• A kto na przyspieszonych wyborach mógłby zyskać?
- Lewica. Dla niej obecna sytuacja to nie lada gratka. Na pewno powstanie jakieś wspólne ciało pod patronatem Aleksandra Kwaśniewskiego. Tyle że były prezydent nie włączyłby się raczej w bieżącą walkę, tylko starał się wesprzeć lewicę własnym autorytetem. Inna sprawa, że rosnąca w siłę lewica może oznaczać, że teczki będą fruwały.
• Że co?!
- Pojawi się nowy konkurent dla prawicy. Już nie tylko PiS i PO będą walczyć o zwycięstwo, jak to miało miejsce jesienią. W nowej sytuacji każdy sposób na konkurenta będzie dobry.
• Rozumiem, że jeszcze zatęsknimy za łagodnością Jacka Kurskiego... Co z Samoobroną?
- Akurat partia Leppera może sporo zyskać. Ostatnio bardzo często pokazują się w mediach i, co ważniejsze, dobrze wypadają. Jako partia ludzi spokojnych i poważnych. W gorszej sytuacji jest Liga Polskich Rodzin i PSL.
• Co nas zatem czeka w najbliższym czasie?
- Ja tego nie wiem i wątpię, by ktoś wiedział. Ale każdy scenariusz jest zły. Także trwanie obecnej sytuacji, ponieważ stwarza ona niepewność i będzie źródłem małych lub większych kryzysów. Po prostu trzeba robić swoje i wybrać dobre władze lokalne.