Alicja Sobczyńska pytana, od kiedy jest na emeryturze, musi chwile pomyśleć i stwierdza, że chyba od dwóch lat.
– Pani Alu, niech pani usiądzie – zaproponowały. – A ja sobie uprzytomniłam, że jeśli tam do nich dołączę, to już nigdy nie wstanę. I tak będę siedzieć do końca życia. I taka perspektywa była przerażająca.
Co umyka Kowalskiemu
Co można robić, żeby nie siedzieć na ławce? Wszystko. –Tylko oczywiście trzeba samemu poszukać powodu wyjścia z domu i trzeba chcieć znaleźć taki powód. A później to już samo się znajduje – uważa pani Alicja. Przykład?
Zawsze fascynowała ją fotografia. Uważa, że ma zmysł obserwacji, widzi więcej niż przeciętny Kowalski i bardzo by chciała takiemu Kowalskiemu pokazać, co mu umyka.
– Nie mam absolutnie zdolności plastycznych, nie umiem rysować ani malować, więc fotografia to jest taką protezą do dokumentowania tego, co widzę – mówi i opowiada, jak znajoma, którą ciągle pytała o efekty uzyskiwane na zdjęciach w końcu powiedziała: idź do szkoły i się tego naucz. I tak kobieta w wieku emerytalnym wylądowała w klasie policealnej szkoły fotograficznej.
Dyplom
– Zrobiłam dyplom ucząc się z ludźmi o połowę albo jeszcze młodszymi. Nawet nie pamiętam czy decydując się na naukę w ogóle się nad tym zastanawiałam.
Najważniejsza była wiedza. A młodzi? Świetni ludzie. Jeśli starsze osoby mają jakieś opory przed realizowaniem swoich zainteresowań, bo się boją różnicy pokoleniowej to fatalnie. Wystarczy zachowywać po swojemu, oni będą po swojemu i będzie dobrze.
Teraz pani dyplomowany fotograf chodzi i fotografuje co jej się podoba. I zastanawia się jak tu stworzyć w Lublinie rynek fotografii. Artystycznej, autorskiej, reportażowej, każdej.
– Była moda na obrazy, teraz ludzie się przekonują do wieszania zdjęć. Idą na wystawę do domu kultury czy biblioteki i widzą coś ładnego. I by chcieli to mieć. Ale nie ma zwyczaju handlu pracami z wystaw, bo instytucje kulturalne nie mogą tego robić. Dlatego się zastanawiam jak by to zorganizować – opowiada Sobczyńska.
Zastanawia się w trakcie przygotowywaniem w Domu Kultury ABC na Czechowie wystawy fotografii znalezionych w czasie spacery z psem. Ktoś wyrzucił skrzynkę starych szklanych negatywów. Pani Alicja ją zabrała i w lutym będzie wernisaż tajemniczych przedwojennych fotografii.
Dni piżamowe
Pytana o przepis na brak nudy i sposób na unikanie ławki przed blokiem żartuje, że to ciężka praca, bo najłatwiej jest chodzić cały dzień w piżamie i ćwiczyć rozmemłanie. Przyznaje się do jednodniowych „dni piżamowych” ale tylko jednodniowych.
Na dodatek mąż pani Alicji, też metrykalny emeryt ciągle jest czymś zajęty, bez względu czy to oddawanie się pasji poznawania Ukrainy, języka ukraińskiego czy tworzenie podręcznego słownika polsko-francuskiego z technicznymi zwrotami dotyczącymi drzew, drewna i jego obróbki.
– Nie wiem czy moja opowieść o stronieniu od ławki komuś się przyda, ale jeśli choć jedna starsza osoba się odważy, bo ją zainspiruję to znaczy, że nasza rozmowa miała sens – uśmiecha się emerytka.