Coraz chętniej działamy na rzecz lokalnej społeczności. Często chodzimy do kościoła i jesteśmy dosyć zaradni w łataniu dziur w domowym budżecie. Zmuszają nas do tego niskie dochody. Bo choć zarabiamy coraz więcej, to zwykle nie wystarcza, by związać koniec końcem
Od krajowej średniej odbiegamy głównie w kwestiach materialnych, religijnych i związanych z aktywnością społeczną. A pod względem dochodów i rozwoju cywilizacyjnego jesteśmy w krajowym ogonku. Z drugiej strony, bardzo dbamy o relacje społeczne i często chodzimy do kościoła. Średnio ponad trzy razy w miesiącu.
Wskaźniki w górę
Zdaniem autorów Diagnozy, jeśli chodzi o warunki życia przeciętnej rodziny, w dalszym ciągu nie ma wyraźnych przejawów kryzysu finansowego. Większość wskaźników dotyczących dobrobytu uległa poprawie. Martwić może jedynie fakt, że nasze pensje rosną pięć razy wolniej niż w 2009 roku. Z drugiej strony, 8 na 10 z nas jest szczęśliwych, a to najlepszy wynik od lat. Poprawił się również nasz stan zdrowia, spadł poziom stresu i wzrosło zadowolenie z większości spraw.
Maleje rozwarstwienie ekonomiczne polskiego społeczeństwa. Spadło średnio o 2 proc., również między najbogatszymi a najbiedniejszymi rodzinami. Oznacza to, że wreszcie udało się powstrzymać wzrost nierówności, który następował u nas od początku lat 90.
Komu żyje się lepiej
Nie oznacza to, że wszystkim żyje się lepiej. Powiększyła się grupa, która żyje poniżej granicy ubóstwa (480 zł miesięcznie na osobę w rodzinie). W takiej sytuacji jest dziś 4 proc. rodzin. Przed dwoma laty wskaźnik ten wynosił 3,8 proc. Jeśli lepiej przyjrzymy się statystykom, okazuje się jednak, że wzrost zasięgu ubóstwa wystąpił tylko w rodzinach żyjących z zasiłków i rent. Pozostałym grupom żyje się lepiej. W największym stopniu poprawiła się sytuacja rolników.
W ciągu czterech minionych lat ponad 40 proc. rodzin z grupy najuboższych awansowało do grup z wyższymi dochodami. Jednocześnie tyle samo z grupy najbogatszych spadło do grup biedniejszych.
Ile trzeba zarabiać, żeby wystarczyło do pierwszego? Zdaniem ankietowanych, najniższy miesięczny dochód, który pozwoli na spokojne życie, to 1111 zł na osobę.
Wynika z tego, że o kilka procent spadły nasze aspiracje finansowe. Ponad jedna trzecia badanych rodzin zadeklarowała, że przy obecnych dochodach z pewną trudnością wiążą koniec z końcem. Kolejne 20 proc. radzi sobie z trudnością, a prawie 18 proc. z wielką trudnością. Ta ostatnia grupa jest coraz mniejsza. Jeszcze w 2000 roku zaliczała się do niej co trzecia rodzina.
Oszczędzanie to podstawa
Pod względem dochodów, Lubelskie zamyka krajową stawkę. Średni dochód rodziny to u nas niewiele ponad 2,5 tys. zł miesięcznie. Jak radzimy sobie z niedostatkami w portfelu? Żyjemy oszczędnie i dzięki temu starcza na wszystko. Tak odpowiada blisko 40 proc. rodzin. Co piąta żyje bardzo oszczędnie, aby odłożyć na poważniejsze zakupy. Ponad jedna czwarta rodzin przyznaje, że ich stałe dochody nie pozwalają na zaspokojenie bieżących potrzeb. Jednocześnie oceniają, że w ciągu dwóch lat ich sytuacja dochodowa pogorszyła się.
Pozostali zarabiają tyle samo lub więcej. Na co wydają pieniądze? Z badań wynika, że jeśli chodzi o zakupy, najszybciej przybywało nowych łączy internetowych. Na kolejnych pozycjach znalazły się mikrofalówki, komputery, pralki, samochody i zmywarki.
Lepiej mieć doktorat niż licencjat
Dobre wykształcenie i mieszkanie w dużym mieście znacznie pomaga w osiągnięciu dobrych zarobków – taka opinia nie zaskakuje. Naukowcy poszli o krok dalej i sprawdzili, na ile wydatki na studia są opłacalne. Okazało się, że dyplom licencjata daje dwuipółkrotnie mniejszą stopę zwrotu niż dyplom magistra. Z kolei doktorat zwiększa stopę zwrotu w stosunku do magisterium o dalszych 31 proc.
Nie wszystkie kierunki studiów dają taką samą stopę zwrotu. Obecnie najbardziej opłacalne jest studiowanie prawa, a najmniej nauk rolniczych. Badanie wykazało, że dyplom magistra ewidentnie stracił na znaczeniu. Autorzy badań wnioskują, że gospodarka nie jest już w stanie wchłonąć rosnącej rzeszy absolwentów.
W naszym regionie można zaobserwować edukacyjny paradoks. Mamy bardzo wysokie aspiracje. Ponad 80 proc. rodzin w regionie chce, by ich dzieci zdobyły wyższe wykształcenie. To jeden z najlepszych wyników w kraju. Za to w co piątym domu nie ma nawet jednej książki. Najgorsza sytuacja panuje na wsi. Gorszy wynik osiągnęło tylko świętokrzyskie.
Nauczyciele w kościele
Lublin przoduje za to w klasyfikacji najbardziej religijnych miast. Dorównują nam jedynie mieszkańcy Rzeszowa i Częstochowy. Do kościoła chodzimy średnio ponad 3 razy w miesiącu. Najbardziej religijni są nauczyciele, rolnicy i pielęgniarki. Na przeciwnym biegunie znaleźli się informatycy, służby mundurowe, mechanicy i robotnicy.
Dr Dariusz Wadowski, socjolog z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego
– Mieszkańcy naszego regionu nie patrzą na życie tylko przez pryzmat materialny. Już w poprzednich badaniach widoczne było, że więzi społeczne są u nas bardzo silne. Lepiej nam z innymi niż w samotności. W większym stopniu zwracamy uwagę na kontakty z rodziną niż na wartości materialne. Słaba ocena naszych zarobków wynika z faktu, że konfrontujemy się z innymi.
• Chcemy kształcić dzieci, ale w wielu domach nie ma książek
– Studia nie są już postrzegane jako sposób zdobywania wiedzy ogólnej, a specjalistycznej. Zakładamy, że dyplom da dzieciom lepszy start w dorosłość. Studiowanie traktujemy instrumentalnie. W takiej sytuacji książki w domu nie są konieczne. Studenci też dochodzą do wniosku, że czytanie jest niepotrzebne. Łatwiej czerpać informacje z Internetu. Dziś patrzy się na wiedzę w bardzo pragmatycznych kategoriach. Widać to po kolejnych rocznikach studentów.
• Jak się zmieniamy?
– Idziemy w kierunku różnicowania. Tworzy się wiele różnych kategorii społecznych, sposobów życia. Jedni bardzo mocno angażują się społecznie, inni koncentrują się tylko na zarabianiu pieniędzy. Niektórzy decydują się na dużą liczbę dzieci, ale są i tacy, którzy nie chcą ich wcale. Wolą w pełni poświęcić się karierze. Co istotne, te nowe kategorie nie są nam przypisane na całe życie. Zmieniamy je wraz z wiekiem.