Bodajże najbardziej kontrowersyjny urzędnik żegna się z Ratuszem. 10 listopada Marian Stani przestanie być dyrektorem Wydziału Ochrony Środowiska. W Lublinie przez 8 lat był ostro krytykowany i uznawany za niezatapialnego. Teraz sam zmienia pracę.
Teraz, gdy odchodzi, chwali się m.in. zorganizowaniem systemu selektywnej zbiórki śmieci czy też oczyszczeniem Zalewu Zemborzyckiego, który od trzech lat jest dopuszczany do kąpieli. – Mam żal, że my jako miasto nie chwaliliśmy się sukcesami, a wielu ludzi zajmowało się ośmieszaniem pewnych działań – mówi Marian Stani.
Tyle że tematów do krytyki dyrektor umiał dostarczać bardzo dużo.
Wrzesień 2003
Miasto remontuje zniszczony amfiteatr w parku Ludowym. Prace kosztują 100 tys. zł, a zlecenie na ich wykonanie dostaje spółka Kom-Eko, której Stani – zanim trafił do magistratu – doradzał, jak pozyskiwać zewnętrzne fundusze. Dyrektor tłumaczy, że remont to dobry pomysł.
– Mają się tu odbywać małe przedstawienia czy występy oraz imprezy masowe, koncerty dla tysięcy ludzi – mówił wówczas Stani. – Chcemy wyprowadzić koncerty z placu Zamkowego. Mieszkańcy okolicznych kamienic skarżą się na hałas. Tutaj byłoby idealne miejsce, jest dobry dojazd i daleko od zabudowań.
Nowy amfiteatr do dziś jest prawie wcale nie wykorzystywany.
Jesień 2005
Dziennik Wschodni ujawnia nieprawidłowości dotyczące zarządzania miejskim składowiskiem ziemi przy ul. Zawilcowej, które podlega Wydziałowi Ochrony Środowiska. Terenem administruje spółka Kom-Eko, która zlecenie na te prace dostała jeszcze zanim Stani trafił do magistratu.
Później umowę 16-krotnie aneksowano, choć w międzyczasie weszła w życie zabraniająca tego ustawa Prawo zamówień publicznych. W ten sposób z naruszeniem prawa miasto przekazało spółce prawie 4 mln złotych. Co więcej, przy sporządzaniu czterech aneksów pracował dyr. Stani, co zdaniem kontrolującej tę sprawę Regionalnej Izby Obrachunkowej mogło podawać w wątpliwość jego bezstronność.
Styczeń 2006
Miasto kapituluje w trwającym półtora roku sporze z Herbapolem. O co chodziło? Spółka chce na swej działce przy Diamentowej zbudować centrum logistyczne, ale w tym celu musi wyciąć pięć drzew. Za taką wycinkę dyr. Stani nalicza firmie opłatę w wysokości ponad 260 tys. złotych.
Inwestor się z tym nie zgadza, sprawa trafia do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Tam trzy razy inwestor wygrywa, miasto daje za wygraną dopiero w 2006 r. Centrum logistyczne ostatecznie nie powstaje.
Marzec 2008
Firma Kom-Eko żąda od miejskich wodociągów wyższych niż dopuszczalne stawek za wywóz odpadów w kontenerach typu KP-7. Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji nie zgadza się na te ceny i Kom-Eko musi podpisać umowę z niższymi stawkami mieszczącymi się w pułapie uchwalonym przez Radę Miasta.
– To MPWiK zrobił raban o to, że cena nieznacznie przekroczyła maksymalną stawkę. I o co tu wojny robić? Nie zdążyliśmy po prostu przygotować uchwały podnoszącej ceny maksymalne – irytuje się wówczas Stani. Pytamy go, dlaczego nie reagował na łamanie miejskiej uchwały, której powinien pilnować.
– Ale przecież nie ma żadnej sprawy, bo MPWiK ostatecznie nie zaakceptował tych stawek.
Dyrektor Stani przygotowuje projekt uchwały podnoszącej maksymalne kwoty, które mogą stosować firmy wywożące odpady. Projekt budzi jednak wątpliwości. Wewnętrzna kontrola w magistracie stwierdza, że stawek podnosić nie trzeba, bo bez podwyżek są większe niż w innych miastach, gdzie podwyżki już były.
Grudzień 2008
Plan jest ambitny: miasto ma pokryć mieszkańcom koszty wywiezienia i utylizacji azbestu. Mieszkańcy płaciliby tylko za zdjęcie eternitu i nowy dach lub elewację. Ratusz dostaje na to dotację z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Urząd twierdzi, że dostał 150 tys. złotych.
– Miasto wnioskowało o 150 tys. zł, ale przyznaliśmy tylko 50 tys. zł. Decyzja zapadła w marcu i od tamtej pory pieniądze czekają, a miasto się po nie nie zgłosiło – informuje Andrzej Gajak, wiceprezes WFOŚiGW.
Projekt uchwały wprowadzającej program dopłat radni dostali w czerwcu, dopiero w październiku gotowe było zarządzenie określające wymogi stawiane chętnym do udziału w programie. Ale w grudniu nada brakuje zarządzenia określającego termin, od którego przyjmowane będą wnioski od chętnych. – Pieniądze muszą być wydane do końca roku – mówi Gajak. Zasada jest prosta: kto dotacji nie wyda, ten ją traci.
– No to trudno, pieniądze przepadną – stwierdza Stani.
Styczeń 2009
Za namową prawników prezydent wycofuje z obrad Rady Miasta projekt uchwały wprowadzającej program walki z hałasem. Mówi on, kiedy i przy których ulicach mają stanąć ekrany akustyczne.
– W projekcie są reklamy – przyznaje Adam Wasilewski, prezydent miasta. Dokument firmuje wydział Staniego: Znalazły się w nim dane firmy, która nam go przygotowała – mówi dyrektor. Pytany, kto nie dopilnował sprawy, odpowiada: Nikt nie dopilnował.
Program zostaje uchwalony z opóźnieniem.
Styczeń 2009
Przy ul. Grenadierów wybucha protest. Mieszkańcy trzech bloków po upadłym Exkolu blokują wjazd na działające kilka metrów obok złomowisko. Mają już dość hałasu, drgań i kurzu. Nie mogą wybaczyć miejskim urzędnikom, że trzy lata temu zezwolili na powstanie zakładu.
– Wydział Ochrony Środowiska zgodził się na złomowisko, bo uznał, że tu nikt nie mieszka. Nikt nawet nie przyjechał zobaczyć, jak to wygląda w terenie – mówią rozgoryczeni.
– Plan zagospodarowania nie przewiduje tu domów mieszkalnych – odpowiada Marian Stani. Dlatego zdaniem urzędu, choć domy są tu od kilkunastu lat, to tak, jakby ich nie było. – To wina zakładów, które budowały domy tak, by ludzie mieli blisko do pracy.
Styczeń 2010
Miasto zabiera się za budowę ekranów akustycznych chroniących przed nadmiernym hałasem mieszkańców domów w pobliżu wiaduktu Poniatowskiego. Wcześniej wynajęci przez magistrat eksperci stwierdzili, że ekran w tym miejscu jest potrzebny.
Taką analizę Wydział Ochrony Środowiska przyjął jako poprawną, zgodną z zamówieniem i dał radnym do uchwalenia w ramach wspomnianego wcześniej programu walki z hałasem. Na tej podstawie inny wydział, w osobnym przetargu, szuka firmy, która zaprojektuje i zbuduje ekrany.
Budowa nie rusza, bo na etapie projektu okazuje się, że taka bariera nic w tym miejscu nie da. Od tej pory miasto nie ogłasza już żadnego przetargu na budowę barier dźwiękochłonnych, a program walki z hałasem trafia na półkę.
Grudzień 2010
Prezydentem miasta zostaje Krzysztof Żuk, jedną z jego obietnic jest budowa ul. Zelwerowicza. Mówi, że da się ją wykonać w rok. Budowa nie ruszyła do dziś, bo miasto nie uporało się z decyzjami środowiskowymi.
– W tej sprawie współpraca Wydziału Ochrony Środowiska z innymi wydziałami mogłaby być lepsza – mówi Krzysztof Żuk. I to w zasadzie jedyny konkret, na który prezydent daje się naciągnąć, gdy pytamy go o to, z czym Stani, jego zdaniem, sobie nie radził.
– Nie chciałbym dokonywać takiej oceny, rozstajemy się w trybie przeniesienia pracownika, podpisałem w tej sprawie porozumienie z wójtem (gminy Jedlnia-Letnisko – red.) – dodaje Żuk. – Decyzja jest już podjęta, dziękuję dyrektorowi za dotychczasową pracę i życzę powodzenia w nowym miejscu.
Nowe miejsce
Czym kontrowersyjny urzędnik ma się zajmować w urzędzie małej, podradomskiej gminy? – Będę odpowiadać za całość infrastruktury i za jej rozwój: drogownictwo, wodociągi, kanalizację. Chcę zająć się tamtejszym zalewem. W tej gminie nie ma stanowiska wicewójta, będę naczelnikiem – mówi Stani. Przeprowadzkę tłumaczy względami osobistymi. – Chcę być bliżej rodziny, to moje strony.