O nowy peron, na którym będą mogły zatrzymywać się pociągi pasażerskie walczą władze Lublina. Pieniądze na jego budowę chcą zdobyć we władzach stanu Wisconsin oraz w fundacji Billa Gatesa, najbogatszego mieszkańca ziemii. Sprawa jest tym pilniejsza, że ostatni pociąg przyjechał do Lublina prawie 50 lat temu.
Atuty przyrodnicze
- Chcielibyśmy, żeby dojeżdżały do nas dwa-trzy pociągi tygodniowo - dodaje James Mnichowicz, mieszkaniec Lublina. - Chodzi nam głównie o przewozy turystyczne. W stanie Wisconsin jest wiele miejscowości zamieszkanych w większości przez ludzi polskiego pochodzenia. I to nasza osada mogłaby się stać miejscem ich spotkań.
Lublin ma doskonałe warunki do tego, by zaproponować przyjezdnym miłe spędzenie wolnego czasu.
Goście mają też okazję do uprawiania sportów, także tych zimowych.
Ale największym atutem Lublina jest jego polskość.
Astronomiczne koszty
Szanse na przyciągnięcie turystów polskiego pochodzenia są spore. Na zorganizowane w lipcu Dni Lublina przyjechało aż 5 tysięcy gości! Po to, by skosztować polskich przysmaków: kiełbasy, pierogów i gołąbków.
Mieszkańcy twierdzą, że turystów byłoby więcej, gdyby udało się wybudować przystanek kolejowy.
Problem w tym, czy znajdą się chętni by takie pieniądze wyłożyć. Magistrala kolejowa była już ostatnio rozbudowywana. Powstał dodatkowy tor dla pociągów. Ale peronu Lublin się nie doczekał.
Władze osady zastanawiają się nad samodzielnym rozpoczęciem takiej inwestycji. - Będziemy starać się o granty finansowe na poziomie federalnym i stanowym - mówi prezydent Wiśniewski. - Liczymy także na pomoc organizacji prywatnych, między innymi fundacji Billa Gatesa.
Kronika kryminalna
Nie zdążyli
5 lat temu w Lublinie zapaliła się obora. Pożar wybuchł od uderzenia pioruna. Budynek doszczętnie spłonął. Sporą w tym zasługę ma miejscowa straż pożarna, która składa się tutaj wyłącznie z ochotników. Zanim się skrzyknęli i dojechali na miejsce zdarzenia, nie było już czego ratować. Strażakom pozostało jedynie dogaszenie pogorzeliska.
Cofał z paszą
2 lata minęły od kolizji samochodowej w pobliżu młyna. Ciężarówka z ładunkiem paszy dla bydła wyjeżdżała właśnie z wytwórni. Auto tyłem cofało się na drogę. Kierowca nie był jednak dość ostrożny i uderzył w stojący za nim samochód osobowy. Rannych nie było.
Włam do lodówki
Takiego złodzieja nikt się nie spodziewał. Właściciel jednej z posesji wybrał się do miasta na zakupy. I wtedy do jego domu wtargnął nieproszony gość. Gospodarz po powrocie zastał wyłamane drzwi wejściowe. Zniknęła cała zawartość lodówki, ze szczególnym uwzględnieniem mięsa i jabłek. Rabusiem okazał się... niedźwiedź. (DRS)