Grał ze Świderskim, Trelą i Kobuszewskim. Uwielbia go Mikulski i Kopiczyński. A Inek Gogolewski dodaje: Nie ma drugiego takiego w Europie, co by 50 lat w jednym teatrze pracował. Jeśli dodać do tego 50 lat udanego małżeństwa
- to jest stulatkiem
Po chwili łagodnieje. Wiecie panowie, 98 kg ważę tylko. A dobijałem 130!
Dobra szkoła
Kiedy aktor parzy kawę, do drzwi puka Mateuszek z III gimnazjum. - Panie Włodeczku, co robimy?
- Chłopaki, jutro wyciągamy dywan, czyszczenie, trzepanie, ustawianie. Święta tuż-tuż.
- Tak jest szefie - odpowiada Mateuszek. - Wezmę dziesięciu chłopaków.
- To cześć i do jutra - rzuca wesoło Wiszniewski i wraca myślami do swojej szkoły. Z "Filmówki” zna najważniejszych polskich aktorów po kolei. Na filmówkę poderwał żonę.
Podrywanie
Na ślub musiał trochę poczekać. A zaraz po ślubie dzwoni telefon. - Odbieram, słyszę czuły głos. Kochanie, jestem, musimy się spotkać. To ja jej dyskretnie: Słuchaj, właśnie wziąłem ślub. I tak pokończyły się znajomości - wzdycha. A romanse?
- Byłem młody aktor, szczupły, łatwo o okazje było...
Trzech muszkieterów
Nie było na nich mocnych.
W którym bardziej kochały się dziewczyny? - W obu! Do Stasia wzdychały. Ale to Machulski zwalał je z nóg. Jak się uśmiechnął, mdlały - śmieje się Wiszniewski.
Numer życia w teatrze?
- Próbowałem zrobić Aleksandrowi Aleksemu. To była legenda lubelskiej sceny, a ja wiedziałem, że za kołnierz nie wylewał.
W jednym z przedstawień Wiszniewski podawał mu kielich do wina, ale pełen wody. - Raz wlałem mu szklankę spirytusu z gąsiorka. Zamachnął się, wypił jednym haustem, spojrzał i krzyczy: Lej. Musiałem poprawić - ciągnie historyjkę. - Ten kawał się nie udał, ale przez lata wyciął kolegom kilkadziesiąt niezłych numerów. Nie obyło się bez kar: za rozśmieszanie kolegów płacił ze skromnej aktorskiej pensji. - Zawsze wesoły byłem.
Święta
• Co wtedy?
- Marudziłem, ciskałem się, darłem, wrzeszczałem!
• A żona?
- Schodziła mi z drogi i szeptała: Włodeczku, nie martw się. I jak tu nie kochać.
Efekt? 50 lat udanego związku. - Da się wytrzymać - przyznaje ze śmiechem pani Ela. - Tylko trzeba być wyrozumiałym.
Na 72 lata 150 na godzinę
- Psuły się. Raz pojechaliśmy do Włoch. Przy krzywej wieży w Pizie padła mi pompa paliwa. Wyjmuję 2 skrzynki części. Włosi siedzą rozleniwieni upałem i piją wino. Zaczynam wymianę. A ci gestykulują, że tu jest mechanik i za 100 dol-
ców naprawi. Przegoniłem, naprawiłem, odpaliłem. Bili brawa - opowiada. Po fiatach 2 polonezy, peugeot 405 i dwie meganki.
- Mam 72 lata. I czasem sobie depnę 150 na godzinę. Do tego potrzeba co najmniej 150 koni, żeby jeździć bezpiecznie. Żeby zdążyć przed wariatem drogowym.
Na prowincji
Przez 50 lat zagrał setki ról. I choć kocha lubelską scenę to nie zapomina o prowincji. Scena w domu kultury, kurtyna na dwóch słupkach i linie.
- Graliśmy na trasie. Malutka miejscowość. Scena na podeście do zabawy. Wychodzi dwóch maszynistów, kije w rękach, linka, na niej kurtyna.
Zaczynamy grać. Leci przedstawienie. Aleksy łypie na dwóch przy scenie. Zimno było, to z czajnika ciągnęli grzane piwo. Patrzę, a Aleksy kombinuje. Nachyla się nad tymi chłopami i krzyczy. Panowie, w teatrze się nie pije. Schyla się, wyrywa czajnik z parującym piwem i woła: kurtyna. Schodzimy. Podaje mi czajnik: Włodziu, napijesz się gorącego piwa?
Stan Wiśniewski
Legendarny podróżnik polski. Mieszka na Bora Bora. Na własne oczy pojechała zobaczyć go Martyna Wojciechowska. - Najbliższa rodzina. Jego matka to rodzona siostra mojego ojca. Ma czwartą żonę, małą córeczkę. I cały czas gorącą krew - śmieje się Wiszniewski. - Jak ja.
Ale teraz aktor na śniadanie je 2 kromki chleba z serem. - Jak ja kocham jeść. Jak nie wytrzymam, kupię boczek, złapię i ten cholerny cukier skacze - śmieje się. - 130 kg już miałem. Zszedłem poniżej setki. Choć kolana bolą, to jak wchodzę na scenę, rzucam laskę i jeszcze zatańczę. A wie pan, w tym roku, co właśnie idzie, stuka mi 50 lat na scenie. Do tego 50 lat małżeństwa z Elą. Cholera, w sumie 100 lat. Nieźle, co?
Benefis?
- Jakoś mi na tym nie zależy. Ja jestem człowiek spełniony. Z kim ja nie grałem... Tyle spektakli, filmów... a najważniejsze, że moja kochana Ela to wytrzymała. Czemu? Kiedyś Ineczek mi powiedział: Twoja żona to jest damą.