16-letni uczeń został zastrzelony, gdy zrywał jabłka w przyszkolnym sadzie. Dariusz Ch., który pociągnął wtedy za spust stanie wkrótce przed sądem. Odpowiadać będzie też kompan myśliwego, który nie pomógł konającemu dziecku.
52-letni Dariusz Ch. to emerytowany policjant i myśliwy. Służył w Opolu Lubelskim. Jeszcze jako mundurowy uzyskał pozwolenie na broń myśliwską. Mówi się, że bywał agresywny. Przez pewien czas miał założoną niebieską kartę.
1 listopada ubiegłego roku mężczyzna wybrał się ze swoim znajomym, 42-letnim Marcinem B. (kościelny i strażak ochotnik – red.) na nielegalne polowanie. W tym samym czasie przez okno ze szkolnego internatu wyszedł 16-letni Imali z Kazachstanu, który był w Polsce w ramach wymiany międzynarodowej. Chłopcy uczyli się w szkole ogrodniczej w Kluczkowicach. Wraz z dwoma kolegami postanowili po zmroku nazbierać w szkolnym sadzie jabłek.
Jak relacjonowali koledzy 16-latka po pewnym czasie usłyszeli nadjeżdżający samochód. Przestraszyli się i skulili za drzewami. Wtedy ktoś z samochodu strzelił w ich kierunku. Trafił 16-latka. Gdy jego rówieśnicy zaczęli krzyczeć, samochód odjechał. Ranny chłopak nie miał szans na przeżycie. Kula trafiła go w nerkę, a następnie przeszła m.in. przez wątrobę i płuca. Nastolatek zmarł pomimo reanimacji.
Prokuratura Okręgowa w Lublinie skierowała właśnie do sądu akt oskarżenia w tej sprawie.
– Dariusz Ch. został oskarżony o to, że działając z naruszeniem warunków dopuszczalności polowania i bez dokładnego osobistego rozpoznania zwierzyny, oddał strzał z posiadanej przez siebie broni myśliwskiej w kierunku małoletniego – tłumaczy Agnieszka Kępka, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Lublinie i podkreśla: – Oskarżony w chwili oddania strzału przewidywał i godził się na to, że obrany przez niego cel może być człowiekiem.
Inaczej sprawę ocenia sam Dariusz Ch., który podczas przesłuchania nie przyznał się do winy. Tłumaczył, że w chwili oddania strzału był przekonany, że strzela do dzika. Mężczyzna jest tymczasowo aresztowany. Grozi mu od 8 lat więzienia do dożywocia.
Do 5 lat więzienia grozi natomiast Marcinowi B., którego prokuratura oskarża o nieudzielanie postrzelonemu chłopcu pomocy.
– Małoletni pokrzywdzony po odniesieniu ciężkich obrażeń znajdował się w położeniu grożącym mu niebezpieczeństwem utraty życia, zaś oskarżony mógł udzielić mu pomocy bez narażenia siebie na takie niebezpieczeństwo – podkreśla prokurator Agnieszka Kępka. – Dodatkowo Marcin B. został oskarżony o to, że utrudniał postępowanie pomagając sprawcy zabójstwa uniknąć odpowiedzialności karnej. Miał to zrobić poprzez „uzgadnianie wersji zdarzeń nie odpowiadającej faktycznemu przebiegowi zdarzenia”.
Marcin B. przyznał się do winy i tłumaczył, że obaj mężczyźni byli przekonani, że strzał został oddany do dzika. 42-latek odpowiadać będzie z wolnej stopy. Objęty jest dozorem policyjnym. Ma też zakazu opuszczania kraju.