Prezydent Lublina, jeśli robi sobie w pracy przerwę na posiłek, to od czasu do czasu wpada do ratuszowego baru na gołąbki. Z kolei Marcin Zamoyski, prezydent Zamościa, woli w tym czasie wyjść do domu po kanapki. - Bo tak jest szybciej - zaznacza.
- Pracownicy raczej nie wychodzą poza urząd po to, żeby się posilić. Większość przynosi sobie do pracy kanapki - mówi Otylia Młynarska- Chojnowska, dyrektor Wydziału Organizacyjno-Administracyjnego w zamojskim UM.
Zbigniew Jendrzejczak, dyr. Wydziału Planowania Przestrzennego i Budownictwa tego urzędu, do pracy przynosi sobie kanapki. - Czasem też w godzinach pracy zamawiamy w punktach gastronomicznych dania na wynos. Są to najczęściej pierogi i naleśniki, kupione np. w pobliskich barach "Asia” albo "Kamikadze” - mówi dyr. Jendrzejczak.
Kierownik gastronomii w pobliskim hotelu Orbis przyznaje, że stołują się u niego pracownicy pobliskich urzędów. - Dania zamawiają najczęściej na wynos. Są to np. pierogi albo zestaw obiadowy typu: kotlet, ziemniaki i surówka - mówi.
Wizyt w restauracjach w godzinach pracy raczej unika Marcin Zamoyski, prezydent Zamościa. Jeśli jest głodny, to czasem wyjdzie na chwilę do domu po kanapkę, bo - jak tłumaczy - trwa to krócej niż stołowanie się w barach.
Prezydent Zamoyski myśli też o wprowadzeniu w urzędzie ok.
45-min przerwy na posiłki. - Wiem, że pracownikom niekoniecznie musi spodobać się taki pomysł, bo chcieliby jak najszybciej wychodzić z pracy do domów, ale z drugiej strony nie przeszkadza im to, że np. jedzą przy petentach. Dlatego będę wracał do tego tematu i starał się przekonać wszystkich do celowości wprowadzenia takiej przerwy - zaznacza Zamoyski.
W Urzędzie Miejskim w Lublinie, podobnie, jak w Zamościu, także nie ma odgórnie ustalonej przerwy na posiłek, którą by odliczano od czasu pracy.
- Nasi pracownicy nie mają narzuconego czasu spożywania drugich śniadań - mówi Mirosław Kalinowski z biura prasowego prezydenta Lublina. - Sprawę tę reguluje sobie każdy z działów, tak by to nie kolidowało z pracą.
W lubelskim Ratuszu pracownicy mają do dyspozycji barek, w którym mogą zjeść obiad. Serwuje się im np. ziemniaki z gołąbkami, kotletem lub pierogi czy barszcz ukraiński. Są także przystawki: śledzie, tombaliki albo jajko na twardo w majonezie. Do baru zagląda też czasami Andrzej Pruszkowski, a jego ulubione danie to gołąbki.
A jak stołują się szeregowi urzędnicy? - Radzimy sobie jak możemy - przyznaje jedna z urzędniczek w Wydziale Gospodarki Komunalnej lubelskiego magistratu. - Według regulaminu pracy na posiłek przysługuje nam 15 minut, wliczone w godziny pracy. Jemy kanapki przy biurku. Gdy wchodzi interesant, śniadanie chowamy pod biurko.