Pracownicy Azotów nie będą już badani wykrywaczem kłamstw. Przejdą za to szkolenia promujące koleżeńskie zasady i pomoc ofiarom nękania w pracy. Takie reguły obowiązują od marca. Narzuciła je Okręgowa Inspekcja Pracy.
Testu na prawdomówność uniknęli komendant i jego zastępcy. Przeciwko takim metodom władz firmy zaprotestował Wręga. - Takie badanie to mobbing - stwierdził.
Sprawą zainteresował Okręgową Inspekcję Pracy w Lublinie. Inspektor, który kontrolował firmę, potwierdził, że materiały zebrane podczas badań na wykrywaczu kłamstw, mogły posłużyć pracodawcy do mobbingowania podwładnych.
Ale okazało się, że badani strażacy nie mieli nic przeciwko temu. Stwierdzili, że bardziej dokuczliwe jest dla nich działanie związkowca Wręgi. Napisali nawet na niego skargę do inspekcji pracy. - Strażacy uznali, że to on ich mobbinguje, a nie komendant, który wysyła ich na wykrywacz kłamstw - tłumaczy nadinspektor Piotr Skwarek z oddziału OIP w Zamościu, który wysłał do Puław kolejną kontrolę.
Rozsierdzeni strażacy zaatakowali nawet związkowca, który sądził, że występuje w ich obronie. Wyzwali przewodniczącego od ch... i próbowali wywieźć go na taczce. - Jestem pewien, że zostali zastraszeni - mówi Wręga. Najbardziej agresywnego strażaka pozwał do sądu. Pierwsza rozprawa odbędzie się dzisiaj.
Strażaków nie rozumieją inspektorzy pracy. - To zachowanie jak z dawnej epoki - mówi jeden z pracowników OIP. - Coś w stylu "łubudubu łubudubu niech nam żyje prezes naszego klubu”.
Zamojska OIP nie dostrzegła mobbingu w zachowaniu przewodniczącego Wręgi. A władzom Azotów nakazała przeszkolić załogę. Mają się nauczyć, jak się zachować, gdy spotkają się z przypadkami nękania w pracy. Do inspekcji właśnie dotarła informacja, że Azoty wypełniły warunki pokontrolne. - Chcemy działać prewencyjnie. Uświadamiać pracowników, by byli przygotowani na takie sytuacje - zapewnia Marek Sieprawski, rzecznik Azotów.