W Wąwolnicy powoli kończą się uroczystości ku czci Matki Bożej Kębelskiej, w których od soboty uczestniczyły tysiące wiernych. Niedzielną sumę pontyfikalną z udziałem orkiestry dętej i chóru celebrowali biskupi. Część wiernych na Plac Różańcowy dotarli pieszo pielgrzymując z różnych stron województwa.
Wąwolnica co roku przyciąga tłumy wiernych, którzy pragną modlić się w bazylice i maryjnym sanktuarium. Pierwszego dnia uroczystości skupiają się na wieczornym koncercie, Apelu Jasnogórskim i procesji światła do kaplicy w pobliskim Kęble. Drugiego dnia najwięcej pielgrzymów uczestniczy w celebrowanej przez biskupów Sumie Pontyfikalnej z udziałem chóru i orkiestry dętej.
Także w tym roku, 6 i 7 września, Wąwolnicę odwiedziły tysiące pielgrzymów. Termin tych uroczystości nie jest przypadkowy, wąwolnicka parafia co roku w ten sposób świętuje kolejne rocznice koronacji figury Matki Bożej Kębelskiej, która miała miejsce 10 września 1978 roku. Od tamtej pory uroczystości organizowane są zwykle w pierwszy weekend września.
Dzisiejsze nabożeństwo na Placu Różańcowym celebrowali księża biskupi: Mieczysław Cisło, Józef Wróbel, Artur Miziński, Adam Bab oraz ks abp Stanisław Budzik, metropolita lubelski. Gościnnie uczestniczył w nim również biskup diecezji łuckiej na Ukrainie, ks Witalij Skomarowski.
Zgodnie z lokalną tradycją w pielgrzymkach uczestniczą także koła gospodyń, przedstawiciele poszczególnych sołectw, często ubrani w tradycyjne stroje, którzy przywożą ze sobą pieczołowicie wykonane wieńce dożynkowe. W tym roku wyróżniał się zwłaszcza jeden z nich - ten w kształcie ciągnika Ursus-C330 od mieszkańców Karmanowic.
To jednak nie folklor, muzyczno-wokalna oprawa nabożeństw ani obecność kościelnych hierarchów przyciąga wiernych do Wąwolnicy, a głęboka wiara w Boga. - Wstałyśmy o piątej, by pieszo przyjść dzisiaj z Puław do Wąwolnicy. Chciałam tutaj podziękować za zdrowie mojej rodziny, za moje zdrowie i modlić się o to, by stać się lepszym człowiekiem - tłumaczy nam pani Teresa z Puław, która ze znajomą przeszła dystans 24 km.
- Nogi bardzo bolą, ale trudno, coś trzeba poświęcić - dodaje. Dla naszej rozmówczyni to już 15. pielgrzymka, zawsze piesza, chociaż jak zaznacza, nie wie czy z racji wieku uda jej się to jeszcze powtórzyć. A co przyciąga ją w to miejsce? - Tutaj czuję taką inną, lepszą energię. Zawsze gdy wracam z Wąwolnicy czuję się lżejsza. Człowiekowi na duszy robi się lepiej - przyznaje.
Wielu pielgrzymów na piechotę przyszło także z oddalonego o blisko 30 km Lublina. - Moja koleżanka, z którą tutaj szłam powiedziała mi, że teraz jesteśmy o te 30 km bliżej Boga. I myślę, że coś w tym jest. Pielgrzymowanie to duży wysiłek, w trakcie marszu pojawiają się kryzysy, ale to wzajemne wsparcie ludzi wokół i radość, gdy wszyscy docieramy na miejsce, wszystko wynagradza. Może to przez to zmęczenie codzienne myśli przestają zakłócać głowę, przychodzi czas na wyciszenie, spokój i uczucie takiej lekkości - mówi nam pani Sylwia, dla której do druga piesza pielgrzymka do Wąwolnicy.
