- Jestem kompletnie niewinny – mówił we wtorek łamiącym się głosem w sądzie Zbigniew J., skazany na dożywocie za zamordowanie syna, żony i teściowej. Za niewinnego uważa go cześć rodziny. Pozostali chcą, żeby życie spędził w więzieniu.
- Jestem pokrzywdzony i upokorzony, prokuratura nie zrobiła nic żeby znaleźć prawdziwego sprawcę – twierdził mężczyzna.
2 listopada 2009 roku Zbigniew J. zadzwonił na numer alarmowy. Powiedział, że w jego domu przy ul. Polnej w Dęblinie odkrył zwłoki rodziny. Policjanci znaleźli zwłoki Karola J., 16-letniego syna mężczyzny, jego żony Haliny J. i teściowej Wacławy S. Wszyscy zginęli od uderzeń w głowę tępym narzędziem. Halina J. była skrępowana, miała związane ręce i nogi oraz zaklejone taśmą usta.
Prokuratura doszła do wniosku, że rodzinę wymordował Zbigniew J. Uważa, że swych bliskich zabił a potem próbował zatrzeć ślady zbrodni i doprowadzić do wybuchu gazu. Rozlał w piwnicy substancję łatwopalną, a potem wyszedł do pracy w jednostce wojskowej w Dęblinie. Zachowywał się tam jakby nic się nie stało.
Sąd Okręgowy w Lublinie, po poszlakowym procesie skazał Zbigniewa J. na dożywocie, zastrzegając, że o warunkowe zwolnienie będzie mógł się ubiegać po odsiedzeniu co najmniej 30 lat. Motywem zbrodni miała być chorobliwa zazdrość o żonę.
- To był proces wybitnie poszlakowy, nie da się wykluczyć innego przebiegu zdarzeń – twierdził Marek Przeciechowski, adwokat Zbigniewa J., wnosząc o jego uniewinnienie.
Oskarżycielami posiłkowymi są krewne zamordowanych. Na wtorkowej rozprawie jedna z nich stwierdziła, że domaga się uniewinnienia Zbigniewa J., bo nie wierzy w jego winę. Pozostałe chciały utrzymania wyroku w mocy. Przez rodzinę wynajęty jest też adwokat Zbigniewa J.
SA w Lublinie ogłosi wyrok w środę.