
"Miasto kradnie, lud się broni", "bronimy swojego", "stop przejęciu" - to część haseł, jakie na transparentach przynieśli do miejskiego Ratusza oburzeni mieszkańcy gminy wiejskiej Puławy. Mimo to radni Puław pozytywnie zarekomendowali projekt zmiany granic miasta.

Przypominamy, że chodzi o ponad 1070 hektarów, z których większość stanowią lasy, a ok. 170 hektarów to częściowo zdegradowane przyrodniczo ziemie tzw. Pustyni Kaltenbacha. I właśnie o tę drugą część, położoną tuż przy Zakładach Azotowych, gdzie w przyszłości mają pojawić duże zakłady przemysłowe, toczy się gra. Grunty należą do wiejskiej Gminy Puławy, która z tytułu podatku od nieruchomości już teraz otrzymuje 6,4 mln zł. Gdy powstanie tam rafineria metali ziem rzadkich, suma ta może wzrosnąć nawet kilkukrotnie.
To nasze "małe Westerplatte"
Na intratny kawałek ziemi zęby ostrzy sobie Miasto Puławy, dla którego ostatnie dekady pod względem finansowym i demograficznym nie były najszczęśliwsze. Prezydent Paweł Maj zaproponował poszerzenie granic Puław o wspomniany wyżej kawałek sąsiedniej gminy, co wywołało protest jej mieszkańców. Dzisiaj w sali konferencyjnej puławskiego Ratusza oraz na korytarzach i przy budynku pojawiło się ponad dwustu obywateli gminy. Część w specjalnych koszulkach "Gmina Puławy, ziemi nie oddamy". W rękach transparenty w tym "Panie Maj, nie masz siana? weź pożyczkę u bociana, nasza ziemia nie jest pana", "stop przejęciu" itp.
Powodem ich obecności były obrady Komisji Budżetu, Gospodarki Miejskiej i Planowania Przestrzennego, która miała ocenić przedstawiony jej przez prezydenta projekt uchwały o zmianie granic Puław - powiększenie ich o ponad tysiąc hektarów.
Mieszkańcy wiejskiej gminy argumentacyjnie uderzyli w największe dzwony. - To jest nasze małe Westerplatte. Będziemy walczyć do końca, bo ta ziemia nam się należy. A to co chce zrobić prezydent jest niezgodne z prawem - ocenia Ewa Sztreja z Bronowic, jedna z wielu uczestników pikiety w Ratuszu.
"Chodzi po prostu o kasę"
- Jak ujmie się gruntu gminie to będzie dla nas niekorzystne, tylko miasto się wzbogaci. Dlaczego ma się to nam zabierać i to bez żadnego referendum? - dodaje Jacek Wolszczak z Tomaszowa. - Tu chodzi po prostu o kasę. Chcą przejąć coś kosztem słabszego. To nie jest sprawiedliwe - uzupełnia Rafał z tej samej miejscowości.
- Wizja prezydenta jest korzystna dla miasta jednostronnie. To wizja, na której gmina może wiele stracić (...). Protestujemy przeciwko kształtowi tej zmiany dlatego, że ona jest bardzo niekorzystna dla finansów naszego samorządu - mówił Kamil Lewandowski, wójt gminy wiejskiej Puławy, dopominając się o dialog, debatę, szacunek i dążenie do wspólnego konsensusu.
Jak wyliczył gdyby już teraz gmina straciła wskazany fragment swojego terytorium, jej wpływy z podatków od nieruchomości obniżyłyby się o 57 proc. A miasto Puławy zyskałoby w skali swojego budżetu - 7,5 proc. Wójt Lewandowski przekonywał, że utrata tych ziem doprowadzi do zubożenia gminy, jej mieszkańców i stworzy ryzyko lokalnej gospodarczej recesji.
Maj: Dusimy się w tych granicach
Powody zamiaru przejęcia terenów od gminy tłumaczył pomysłodawca tego manewru, Paweł Maj. - Mamy odpływ mieszkańców na wieś (...). Zbudowaliśmy ogromną infrastrukturę, z której państwo korzystacie. Żeby ją utrzymać musimy mieć jeden z wyższych podatków od nieruchomości (...). Jako miasto świadczymy usługi dla całej okolicy. Większość z nich jest subwencjonowana (...). Nie mamy możliwości rozwoju, dusimy się w tych granicach i nikt nas nie wspiera - mówił prezydent, przypominając, że gdyby miasto Puławy, terenów inwestycyjnych z których korzysta obecnie wiejska gmina, nigdy by nie było.
Maj uznaje, że podział z lat 60-tych z granicą pomiędzy miastem a gminą, która przecina tereny specjalnej strefy ekonomicznej administrowanej przez Grupę Azoty, jest reliktem który należy usunąć. Jednocześnie, bez względu na powodzenie podjętego wysiłku, samym rozpoczęciem procedury Puławy mają zamiar zasygnalizować rządzącym problemy miast subregionalnych. Tych, które były budowane z myślą o znacznie większej populacji, ale nie zdołały przeciwstawić się demograficznemu kryzysowi. - Ta uchwała ma wymiar symboliczny - zaznaczył prezydent.
Zgoda ponad podziałami
Radni miasta Puławy z komisji m.in. do spraw planowania przestrzennego, jednomyślni nie byli. Podział nastąpił w poprzek politycznych ugrupowań. Za pozytywną rekomendacją dla projektu uchwały zagłosowało 9 radnych Koalicji Obywatelskiej, Polski 2050, Polskiego Stronnictwa Ludowego oraz część Prawa i Sprawiedliwości. Przeciw nie zagłosował nikt. Pozostała ósemka z różnych ugrupowań wstrzymała się od głosu, a jedna radna, Ewa Wójcik, postanowiła w ogól nie wziąć udziału w głosowaniu. To oznacza, że podczas czwartkowej sesji, cała rada od komisji otrzyma pozytywną rekomendację aneksji.
Nie znaczy to jednak, że we wrześniu lub październiku Puławy o powiększą się o ponad tysiąc hektarów. Do tego jeszcze dość daleko. Najpierw wspomniana czwartkowa sesja i ewentualna uchwała intencyjna, następnie konsultacje z mieszkańcami i wniosek do wojewody. Potem sprawa trafia do szefa resortu MSWiA, a po jego akceptacji dokumenty otrzymuje rada ministrów. Dopiero wtedy, rok po ewentualnej uchwale samorządu, może nastąpić zmiana granic Puław.
