

Sąd uchylił decyzję środowiskową Samorządowego Kolegium Odwoławczego dotyczącą spalarni firmy Eko Energia Lublin. To pierwszy tak wyraźny sygnał, że argumenty ekologów mogą znaleźć uznanie w sądzie. - To olbrzymi sukces. Prawo stanęło po stronie mieszkańców - komentuje Andrzej Filipowicz, koordynator Lubelskiego Alarmu Smogowego.

Jeśli w Lublinie powstaną aż trzy planowane spalarnie śmieci, miasto stanie się ewenementem na skalę kraju. W połowie września pisaliśmy, że prezydent Krzysztof Żuk poinformował o pozytywnej decyzji środowiskowej dla budowy spalarni odpadów komunalnych firmy Centrum Nowych Technologii, należącej do miliardera Zbigniewa Jakubasa, jednego z najbogatszych Polaków i właściciela Motoru Lublin. Instalacja ma pracować przez cały rok i spalać nawet 150 tysięcy ton odpadów rocznie.
Równolegle swoje plany realizuje Kom-Eko, której spalarnia ma mieć przepustowość około 60 tysięcy ton. Dla porównania w Lublinie powstaje rocznie zaledwie 30 tysięcy ton śmieci do spalenia. Mało tego, o decyzję środowiskową wciąż stara się Megatem EC-Lublin, który już w 2023 roku złożył stosowne dokumenty.
Mieszkańcy i organizacje ekologiczne od miesięcy protestują przeciwko tym inwestycjom. Wskazują, że dwie z planowanych spalarni mają stanąć przy ul. Tyszowieckiej i Metalurgicznej, zaledwie kilometr od siebie. Ostrzegają przed kumulacją emisji i zagrożeniem dla zdrowia. Inwestorzy pozostają jednak zdeterminowani, a ratusz i inne państwowe organy do tej pory wydawały się przychylne ich argumentom.
30 września przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Lublinie odbyła się rozprawa między Stowarzyszeniem Ekologicznym Lublin i Towarzystwem na rzecz Ziemi a spółką Kom-Eko. Społecznicy reprezentowali mieszkańców sprzeciwiających się budowie spalarni i domagali się uchylenia decyzji środowiskowych.
9 października sąd uchylił decyzję Samorządowego Kolegium Odwoławczego dotyczącą pozwolenia środowiskowego dla spalarni firmy Eko Energia Lublin.
- Miasto Lublin nie było stroną toczącego się przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym postępowania. Rozstrzygnięcie, które zapadło dzisiaj wywołuje skutki proceduralne względem Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Organ II instancji, po zapoznaniu się z uzasadnieniem wyroku i wytycznymi WSA będzie weryfikował swoją decyzję. Decyzja wydana w I instancji nie została uchylona - przekazała nam Blanka Rdest, dyrektor Wydziału Zieleni i Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta Lublin.
Ekolodzy twierdzą za to, że to pierwszy tak wyraźny sygnał, że ich argumenty mogą znaleźć uznanie w sądzie.
– Spodziewaliśmy się pozytywnego wyniku. Sąd uwzględnił nasze argumenty o niezgodności inwestycji z planem miejscowym, szczególnie w zakresie wartości widokowych i kulturowych przestrzeni Lublina – mówi nam Andrzej Filipowicz z Lubelskiego Alarmu Smogowego.
Dodaje, że sprawa się nie kończy.
– Kom-Eko to zbyt duża firma, by się poddać. Jeszcze przed decyzją środowiskową podpisano umowę z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska na prawie 300 milionów złotych. Złożyliśmy wniosek do NIK o zbadanie całej procedury.
– W dokumentacji brakowało podstawowych danych. Komin ma 43 metry, a bryła budynku 34 metry. To dyskwalifikuje inwestycję, bo przesłaniałaby donżon Zamku Lubelskiego, o którym wspominał sąd. Gdyby nie skrupulatność pana Józefa Nowomińskiego z dzielnicy Tatary, nikt by tego nie zauważył. To olbrzymi sukces. Prawo stanęło po stronie mieszkańców. Chwała Bogu i ludziom, że dopilnowali zgodności planu miejscowego z inwestycją - puentuje Filipowicz.
