

Zaczęło się w poprzedniej kadencji, skończyło w obecnej. Dariusza Zagdańskiego w Radzie Miasta Zamość już nie ma, ale na ostatniej sesji Marek Walewander przeprosił go słowa wypowiedziane na sesji, gdy jeszcze obaj mieli mandaty zdobyte z list Prawa i Sprawiedliwości.

„Niewątpliwie moja wypowiedź na 70 sesji Rady Miasta Zamość w dniu 29 stycznia 2024 roku mogła poniżyć pana Dariusza Zagdańskiego w opinii publicznej i mogła przyczynić się do utraty zaufania potrzebnego dla pełnionych przez pana Dariusza Zagdańskiego stanowisk” – to m.in. odczytał Marek Walewander. Jego oświadczenie było efektem posiedzenia mediacyjnego z końca lipca tego roku.
„Kolejna batalia sądowa wygrana. (…) PRAWO GÓRĄ – w tym przypadku także w lokalnym PIS” – skomentował triumfalnie kilka dni później w mediach społecznościowych Zagdański.
O co chodzi? Obaj panowie spotkali się w sądzie po słownych utarczkach, do jakich doszło między nimi jeszcze w poprzedniej kadencji. Przypomnijmy.
Poszło o pieniądze
W 2023 roku na jednej z sesji Zagdański wyraził wątpliwość czy Walewandrowi należała się dieta za udział w jeszcze wcześniejszych obradach, które opuścił kilkadziesiąt minut po rozpoczęciu.
Pisemne wyjaśnienie tej sytuacji otrzymał, ale nie dał za wygraną. Do tematu wrócił na sesji w styczniu 2024. Pytał, czy wydział finansowy w ogóle zwracał się do Walewandra o zwrot diety, a jego samego dopytywał, czy zrobi to być może z własnej woli.
Zainteresowanemu puściły nerwy. I w imieniu własnym oraz, jak stwierdził, mieszkańców dopytał o okoliczności, w jakich PGE Obrót rozwiązała umowę z Zagdańskim oraz o odszkodowanie, jakie w związku z tą sytuacją mu wypłacono.
– Ile pan wziął pieniędzy i co pan z tymi pieniędzmi zrobił? Czy pan te pieniądze zwróci podatnikom? Jakby pan był uprzejmy, żeby radni i mieszkańcy usłyszeli, jaką pokaźną kwotę pan przytulił i w jaki sposób odszedł pan z firmy PGE Obrót, a wiem, że odszedł pan z hukiem – mówił poirytowany Walewander.
Odpowiedzi doczekał się na kolejnej sesji, ale chyba innej, niż się spodziewał. Zagdański odczytał treść „wezwania do zaprzestania naruszeń dóbr osobistych”, jakie jego pełnomocnik wysłał do Walewandra. W piśmie padło stwierdzenie, że słowa ze styczniowej sesji były pomówieniem i miały na celu poniżenie Zagdańskiego w opinii publicznej oraz mogły się przyczynić do utraty zaufania do niego. Dlatego adwokat, w imieniu swojego klienta, zażądał publikacji przeprosin w lokalnej prasie oraz wpłaty 1000 zł na rzecz Hospicjum Santa Galla w Łabuńkach pod Zamościem. Walewandrowi dano na to 30 dni. – Oczekuję na pańskie działania. Jeśli tych działań pan nie podejmie, spotkamy się na drodze postępowania sądowego – skwitował Dariusz Zagdański.
I do spotkania w sądzie rzeczywiście doszło, a finał nastąpił 31 lipca tego roku, gdy na posiedzeniu mediacyjnym „strony się pojednały”, a Walewander zobowiązał do przeproszenia Zagdańskiego na sesji.
Spory z partyjnymi kolegami
Pisząc o kolejnej wygranej batalii Dariusz Zagdański miał z pewnością na myśli sądowe postępowanie, w którym spotkał się z innym dawnym kolegą z PiS. Tym razem to on został pozwany o zniesławienie przez Piotra Błażewicza, w poprzedniej i obecnej kadencji przewodniczącego RM Zamość. W ramach oskarżenia wzajemnego Zagdański zarzucił Błażewiczowi, że ten też go zniesławił. W obu przypadkach chodziło o spory i dyskusje na sesjach, gdy obaj w radzie zasiadali.
Wyrok zapadł ostatecznie dopiero w czerwcu br. Zagdański został uniewinniony. W kwestii zarzutów dotyczących Błażewicza sędzia postępowanie umorzył, zobowiązując go jednak do pokrycia kosztów sądowych. Przewodniczący RM Zamość zapowiedział apelację.
Warto dodać, że Dariusz Zagdański w poprzedniej kadencji był radnym wybranym z listy PiS. Z czasem, m.in. po tym, jak stracił funkcję wiceprzewodniczącego, jego drogi z partyjnymi kolegami zaczęły się rozchodzić. Dochodziło do wzajemnej krytyki, a ostatecznie Zagdański został wykluczony z klubu. W zeszłorocznych wyborach samorządowych zarejestrował własny komitet. Kandydował na prezydenta Zamościa, ale osiągnął najsłabszy wynik spośród pięciorga kandydatów. Nie wszedł też do nowej rady i nie wprowadził do niej nikogo ze swoich list.
