Spór o mieszkanie komunalne w Radzyniu Podlaskim. Lokatorka wyprowadziła się na zimę ze względu na złe warunki. Miały zagrażać zdrowiu jej niepełnosprawnego syna. Tymczasem radzyński Zakład Gospodarki Lokalowej rozwiązuje z nią umowę najmu i nakazuje opróżnienie mieszkania.
– Grzyb na ścianach, robaki, a nawet szczury. Moje dziecko było pogryzione. Zalane ściany, dziurawe podłogi. Te warunki zagrażały zdrowiu mojego syna. Dlatego na zimę wyprowadziłam się do bloku – opowiada Maria Kosidło, która na komunalnym osiedlu Koszary mieszka od urodzenia. Jest samotną matką, ma niepełnosprawnego syna, sama przeszła udar.
– Jakiś czas temu ZGL zamontował piece grzewcze tak, że piec się zapalił. Musiałam straż wzywać. Dopiero jak zabrałam głos na sesji Rady Miasta, to naprawili – dodaje pani Maria, która od kilku już lat w pismach adresowanych do władz miasta i ZGL prosi o poprawę warunków mieszkaniowych. – To już są takie warunki, że się nie da tam przebywać. Ale człowieka jak śmieć traktują – żali się kobieta, która kilka lat temu we własnym zakresie wyremontowała łazienkę. I jak mówi wtedy zaczęły się jej problemy.
– Spisałam z ZGL umowę, że wyrażają zgodę na ten remont i odliczą koszty w ramach czynszu. Ale okazało się że pismo zaginęło i teraz twierdzą że jestem u nich zadłużona na 12 tys. zł – relacjonuje Kosidło. Na tym nie koniec. Na początku grudnia ZGL skierował do niej pismo z rozwiązaniem umowy najmu i nakazem opróżnienia lokalu do końca tego roku. W przeciwnym razie wszczęta zostanie procedura eksmisyjna.
– To są zasoby komunalne miasta i strony są związane umową najmu. Każda ze stron ma obowiązki i swoje prawa. Najemca musi płacić za lokal. Mamy pewne instrumenty, aby przy chwilowych problemach wstrzymać naliczanie kar, ale nie możemy umorzyć należności. Tej kwoty nie możemy anulować. Ostatecznie to sąd będzie badał podstawę jej naliczenia – tłumaczy Marek Niewęgłowski, dyrektor radzyńskiego ZGL. – Poza tym lokal komunalny przeznaczony jest dla osób, które nie mają zaspokojonych potrzeb mieszkaniowych. Zatem jeżeli ktoś opuszcza taki lokal, to znaczy, że nie jest on mu potrzebny. Dowiedzieliśmy się od osób trzecich, że lokal stoi pusty. A są czekający w kolejce na przydział – dodaje Niewęgłowski.
ZGL widzi jednak rozwiązanie. – Nie ma takiej możliwości, aby eksmitować kogoś na bruk. Proponujemy zamianę na mniejszy lokal komunalny. Bo ten obecny ma 64 mkw. i jest za duży. Mniejszy lokal to mniejszy czynsz – zaznacza dyrektor ZGL, deklarując chęć porozumienia z Marią Kosidło.
– Nie zamierzam się stamtąd wyprowadzać. Przede wszystkim do tego potrzebny jest sądowy wyrok eksmisji. Rozwiązanie umowy najmu jest bezprawne – twierdzi pani Maria, która nie chce też zastępczego mniejszego mieszkania. – Mam tam 2 pokoje. Nie mogę w jednym pomieszczeniu mieszkać z niepełnosprawnym nastolatkiem. On musi mieć miejsce dla siebie – tłumaczy kobieta. – Poza tym mam pokwitowania, że płaciłam czynsz – dodaje.
Z kolei ZGL przypomina, że remontował lokal pani Marii. – Przez ostatnie pięć lat wykonaliśmy tam remonty na kwotę 9 tys. zł. Za mikroklimat, który tworzy się w lokalu odpowiada najemca. O mieszkanie trzeba dbać. W jednym lokalu nie możemy robić remontów, które przekraczają tzw. średnią, a innym mieszkańcom odmawiać – podkreśla Niewęgłowski.
– Nie wiem co mam robić, dwóch mieszkań nie mogę utrzymywać – stwierdza Kosidło.
O swojej sytuacji zamierza powiedzieć jutro radnym na sesji Rady Miasta.