Już za rok - co pół godziny - podmiejska kolejka będzie kursować do Świdnika. Pociągi dojadą nawet do Trawnik. Mało tego. PKP zastanawia się też nad budową nowej stacji bliżej świdnickich blokowisk. Choć to raczej mgliste plany.
Na trasie pociągu mają pojawić się dwa nowe przystanki. Pierwszy powstałby na skraju Lublina, w przemysłowej dzielnicy Zadębie. Drugi w Motyczu, koło wiaduktu drogowego biegnącego nad torami.
Nie wiadomo jeszcze, ile będzie kosztować bilet. Ale kolej chce, by ceny były konkurencyjne wobec przewoźników autobusowych. Teraz to oni przejmują zdecydowaną większość pasażerów. - Jasne, że wolę jechać busami. Okrążają całe miasto, mogę wysiąść tam, gdzie jest mi najbliżej - mówi pani Ewelina. - Kolejowe dworce są daleko od osiedli mieszkaniowych. Blisko bloków jest tylko Świdnik Wschodni. Ale komu by się chciało tam biegać.
Rozwiązaniem byłby nowy dworzec usytuowany bliżej centrum Świdnika. Brzmi mało realnie. A jednak! Kolej nie wyklucza takiej inwestycji. - To nie wiązałoby się z jakimiś wielkimi kosztami. Kilometr linii kolejowej kosztuje około dwóch milionów złotych. W tym przypadku w zupełności wystarczyłaby linia jednotorowa - mówi Kazimierz Czerwiński, dyrektor lubelskiego oddziału spółki PKP Polskie Linie Kolejowe, odpowiedzialnej za tory i stacje. - Największym problemem byłoby znalezienie gruntów, na których taka linia miałaby powstać. W tym przypadku najwięcej zależałoby od władz Świdnika.
A nasze władze nie mówią nie. - Na razie nikt z kolei nie zwrócił się do nas z taką propozycją - mówi Artur Soboń, rzecznik UM. - Ale jesteśmy gotowi do rozmów na ten temat.