To urokliwe miasto uchodzi za międzynarodowe siedlisko wampirów. Obawiać się jednak nie ma czego. Grupa śmiałków z zamojskiego Ratusza zbadała teren. Są cali i zdrowi.
- Prezydent Zamościa oraz dyrektorzy kilku wydziałów wrócili właśnie z tego miasta - chwali się Karola Garbula, rzecznik magistratu. - Nie rozmawiali tam o żadnych wampirach, ale o wzajemnej współpracy, wymianie kulturalnej i pozyskiwaniu unijnych funduszy. Efekt? Już we wrześniu podpiszemy z Sighisoara umowę partnerską.
Położona w historycznej Transylwanii Sighisoara jest jednym z najciekawszych miast Rumunii. Są tutaj m.in. wspaniałe, średniowieczne mury z dobrze zachowanymi basztami i bastionami, zamek z gotycką wieżą i stare kościoły (m.in. z XII w.). Są tam także urokliwe, choć podejrzanie... mroczne zaułki między starymi kamienicami. Starówka została wpisana na listę UNESCO. Miasto słynie jako miejsce urodzenia Vlada Tepesa, zwanego Drakulą (zachowała się nawet kamienica należąca do jego rodziny). Miejscowe legendy mówią wprost: on i jego krwiożerczy kompanii nadal grasują po mieście. Nie ma się jednak czego obawiać. Każdy, kto ma przy sobie wianuszek czosnku, kilka osinowych kołków (są podobno najlepsze do obrony przez wampirami), czy chociaż kilogram soli może czuć się bezpiecznie. Zresztą wampiry atakują tylko nocą, bo światło słoneczne im szkodzi.
Dlaczego zamojski magistrat wybrał do współpracy tak niebezpieczne miasto. - To oni wytropili nas - zapewnia Garbula. - Jak? Władze Sighisoara szukały w Polsce miasta partnerskiego. Wyboru pomógł dokonać Jacek Paliszewski, ambasador RP w Bukareszcie. Zamość także jest na liście UNESCO. Mamy nadzieję, że taka współpraca może zaowocować. A Drakula nam nie straszny. Może zaprzyjaźni się z naszym duchem, błąkającym się samotnie przy kościele św. Katarzyny.
Co na to zamościanie? - Taka współpraca to znakomity, nieszablonowy pomysł - cieszy się Piotr Pieniak, muzyk z Zamościa. - Na legendzie Drakuli mnóstwo ludzi zbiło fortuny, choćby filmowcy z Hollywood. Jeśli Zamość będzie to mógł wykorzystać do własnej promocji. Taka współpraca partnerska może być strzałem w dziesiątkę.
Nie wszyscy są jednak zadowoleni. - W żadne wampiry raczej nie wierzę - zastrzega 70-letnia pani Jadwiga. - Strach jednak, że coś się do nas z tej Ruminii przy takich wizytach naciągnie. (AK)