Walka z masztem trwa od roku. Mieszkańcy Łuszczacza swoimi skargami zasypali już wszystkie urzędy w powiecie. Sprawa otarła się o sąd. Kolejne zażalenie poszło właśnie do tomaszowskiej prokuratury oraz do Ministerstwa Sprawiedliwości.
– Żyjemy w państwie bezprawia – kwituje Maria Typek, właścicielka działki w Łuszczaczu. – Nasi urzędnicy kpią sobie z sądowych wyroków i praw obywateli... Ostatnia nadzieja w prokuraturze i ministrze sprawiedliwości.
Stację bazową Polkomtel SA wybudowano w Łuszczaczu w październiku 2004. Maszt stanął ok. 100 metrów od miejscowej Szkoły Podstawowej i w pobliżu domów. Mieszkańcy wsi obawiają się o swoje zdrowie. – Nikt z nami tej budowy nie konsultował – żali się 76-letni mieszkaniec Łuszczacza. – Maszt emituje fale, które wywołują m.in. raka krwi. Trzeba go zburzyć!
Gospodarze „kolektywnie” wykryli liczne nieprawidłowości tej inwestycji.
– Gminny plan zagospodarowania przestrzennego od kilku lat jest nieważny – wytyka Danuta Malec. – Dlatego lokalizacja inwestycji była bezprawna. Ponadto maszt powinien mieć 70, a nie 72 metry wysokości. Na tyle pozwala Dowództwo Wojsk Lotniczych.
Maria Typek i Danuta Malec starają się o uchylenia pozwolenia na budowę. Tomaszowskie starostwo im odmówiło. Tę decyzję podtrzymał później wojewoda. Sprawa trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Lublinie, który w maju przyznał rację mieszkańcom Łuszczacza. WSA uchylił także odmowną decyzję wójta w sprawie uchylenia Polkomtelowi warunków zabudowy i zagospodarowania terenu. To był jeden z wniosków mieszkańców wsi. – Starostwo i gmina nie przyjęły wyroków do wiadomości – złości się Maria Typek. – Nie wiemy już do kogo się zwrócić. Ręce opadają. Zwykli obywatele się u nas nie liczą.
Tymczasem tomaszowscy urzędnicy nie mają sobie nic do zarzucenia.
– Zawiesiliśmy tę sprawę – wyjaśnia Leszek Kleszczyński, dyrektor Wydziału Architektury i Budownictwa tomaszowskiego starostwa. – Czekamy aż wójt definitywnie rozstrzygnie decyzję lokalizacyjną. To nie jest bezprawie.
Kiedy takie rozstrzygnięcie zapadnie?
– Wszystkie akta dotyczące masztu przekazaliśmy właśnie prokuraturze – tłumaczy Tadeusz Suski, sekretarz UG w Suścu. – Nie wiadomo jak długo będą tam potrzebne. Bez nich nic nowego się nie wydarzy. Tyle mogę na razie na ten temat powiedzieć.