Rozmowa z Marią Gmyz, kandydatką na prezydenta Zamościa
• Cztery lata temu startowała pani do Ratusza z listy Ligi Polskich Rodzin. Teraz LPR poparła kandydaturę Andrzeja Lubczyka. Nie zabiegała pani o ich względy?
- Miejska struktura LPR rozpadła się po wyborach parlamentarnych. Chciałabym zobaczyć protokół Zarządu Miejskiego LPR. Wiem, że w mieście nie rozmawiano na ten temat, zresztą nie zabiegałam o żadne partyjne poparcie. W Forum Zamojskim są ludzie z różnych ugrupowań i niezrzeszeni. Jest to ruch oddolny, który ma dosyć układów, partyjnego układania list wyborczych i dzielenia stołków. Nie interesuje nas władza dla władzy.
• Ma pani poparcie środowisk katolickich i narodowych. Programowo najbliżej pani do kandydata PiS Andrzeja Lubczyka. Po co rozpraszać prawicowy elektorat?
- Do końca rozważaliśmy wystawienie jednego kandydata. Żaden jednak prawicowy kandydat nie jest tak mocny, by zagwarantować zwycięstwo w pierwszej turze. Stąd, według nas, aby pokonać obecnego prezydenta, wspieranego przez PO i - mniej lub bardziej oficjalnie - lewicę, trzeba mieć więcej niż jednego kandydata i odebrać panu Zamoyskiemu jak najwięcej głosów. W drugiej turze prawica powinna się zmobilizować i niech wygra ten najlepszy.
• Zamoyski to zły prezydent?
- Nie jest dobry. Nie dba o zwykłych obywateli, z nikim nie konsultuje decyzji, poniża mieszkańców Zamościa. Jest najmądrzejszy, reszta to nieudacznicy. Niejednokrotnie dał tego dowody, walcząc np. o sprowadzanie śmieci do Zamościa. Arogancja i cynizm to nie są dobre cechy przyszłego prezydenta.
• Nie lubi go pani?
- Nie w takich kategoriach należy to rozpatrywać. Lubić to można lody malinowe. Mam bardzo przykre doświadczenia z pracy z prezydentem, kiedy przez trzy lata byłam przewodniczącą Rady Miejskiej.
• Ale prawo to prawo. Poszło o pracownię architektoniczną, która jest w zasobach miasta. Może pani sama nawarzyła sobie piwa?
- Nie sama. Tę sytuację spowodowali radcy prawni w Ratuszu razem z panem prezydentem i panią wiceprezydent, która też jest prawnikiem. Takich udzielali mi porad, by mnie potem zdeptać. Ustawa weszła w trakcie kadencji, a oni razem z radnymi lewicy i lewicowym wtedy wojewodą pokierowali sprawę tak,
że musiałam odejść.
• Prezydent nic dobrego nie zrobił przez cztery lata?
- Postawił pomnik Janowi Zamoyskiemu, chociaż za dużo było szumu i skompromitowanych patronów. Jan Zamoyski zapewne nie byłby z tego dumy, że w honorowym komitecie znaleźli się Leszek Miller i Aleksander Kwaśniewski. Na pomniku brakuje tablicy o dokonaniach wielkiego kanclerza dla Zamościa, ojczyzny i Kościoła. Tak samo z remontami na Starówce. Dobrze, że się rozpoczęły, choć to żadna zasługa, a zwykły obowiązek. Proszę pokazać mi miasto, które tego nie robi. U nas nie dba się o interesy przedsiębiorców, pozbawia się ich rekompensaty za utratę przychodów, traktuje się ich jak poddanych, a to nie ta epoka. Razi brak organizacji pracy i dbałości o zwykłego obywatela.
• A jakim prezydentem chce pani być?
- Otwartym na ludzi, życzliwym, przedsiębiorczym, dbającym o wszystkich mieszkańców, niezależnie od ich pochodzenia i majętności. Chcę ich słuchać, poznać ich problemy. Zgodnie z moim hasłem wyborczym "Dajmy ludziom nadzieję,” chcę dać ludziom nadzieję na to, że można żyć inaczej, że można mieć motywację do pracy i wykonywać ją z pasją, że losy naszego miasta nie zależą tylko od prezydenta, który wszystko wie, ale od każdego z nas.
• Jak to zrobić?
- Mam swój program wyborczy, który opracowaliśmy wspólnie w oparciu o program PiS. Chcę zmniejszyć bezrobocie i emigrację zarobkową młodzieży. Chcę dla nich, na wzór angielski, stworzyć przy Urzędzie Miasta punkt pomocy przedsiębiorcy, skąd nikt nie wyjdzie bez pomocy. Chcę bardziej intensywnie zająć się rewitalizacją miasta, współpracować z okolicznymi gminami i miastami, by razem stworzyć ciekawszą długoterminową ofertę turystyczną. Chcę przeanalizować sytuację "Delii” i innych upadających przedsiębiorstw, by działające jeszcze w mieście firmy nie podzieliły tego samego losu. Chcę pozyskać dużych przedsiębiorców. Mamy linię LHS, bliskość granicy, będziemy również zabiegać o specjalne strefy ekonomiczne. Mamy obok czyste ekologicznie rolnictwo. W Zamościu nie brakuje mądrych i przedsiębiorczych ludzi. Chcę ich zachęcić, by nie zmarnowali żadnego swojego talentu.
• Mówi też pani o reaktywowaniu Akademii Zamojskiej…
- Prawdziwa uczelnia z tradycjami rozwinęłaby miasto. Akademia to nie mit. Działające obecnie w Zamościu szkoły wyższe mogłyby współpracować na zasadzie idei federacji, tak jak uniwersytety angielskie Oxford czy Cambrige. Gdybym słuchała przeciwników, że nie jest to możliwe, nie byłoby dziś w Zamościu pięknie rozwijającej się szkoły katolickiej.
• Jaki Zamość pani się marzy?
- Kocham Zamość, szkicuję jego zaułki, piszę o nim wiersze. Jestem nim zachwycona jako architekt. Jednocześnie widzę więcej zaniedbań i brak dostatecznej troski o miasto światowego dziedzictwa kultury. Marzy mi się,
by Zamość był prawdziwą perłą architektury. Chciałabym też, by wszyscy ludzie, którzy tu mieszkają, znaleźli pracę, czuli się bezpiecznie i by zaczęli uśmiechać się na ulicy.