Adam Piliszko z Brzeźna, żeby dojechać na pole, musi pokonać drogę pełną głębokich kolein. Uszkodził już na niej kombajn, wywrócił się z ciągnikiem i poturbował. Wielokrotnie prosił o pomoc gminnych urzędników. Za każdym razem słyszał: "Nie da się”.
Proste? Wygląda na to, że nie do końca. Pan Adam o wyrównanie ok. 200 metrów drogi zabiega od około czterech lat. Dotąd bezskutecznie. – Tylko nasza pani sołtys się za mną wstawiła na sesji – mówi rolnik. – A tak? Prosiłem przewodniczącą rady i radnego. Usłyszałem, że się nie da. A wójt, to mi powiedział, że najpierw robią te drogi, co ludzie jeżdżą. No to spytałem wójta, od jakiego szczebla ci ludzie się zaczynają. I tym chyba się naraziłem.
Pan Adam na pełnej kolein drodze uszkodził już kombajn. Miał też wypadek, kiedy w głębokiej koleinie przewrócił mu się ciągnik. To było w lipcu. Wtedy wójt obiecał, że sprawą się zajmie. Ale przyszedł październik i koleiny jak były, tak są. A na pole dojechać trzeba.
– Sami próbujemy drogę naprawiać – tłumaczy Piliszko. – Trochę pługiem podorałem. Trochę gałęzi do dołów się wrzuca, ale to wszystko na nic. Jeszcze jak sucho, to się jakoś przejedzie, ale jak deszcz pójdzie, to utopić się można.
A właśnie deszcz, zdaniem wójta, pomoże drogę naprawić. – Teraz jest za sucho, ale jak deszcz spadnie wyślę tam równiarkę – obiecuje Wojciech Sawa, wójt gminy Dorohusk. – Dodatkowo wysypiemy na tę drogę gruz z rozbiórki starej szkoły. Staramy się to porównać. Ja naprawdę rozumiem, że jest to problem, ale takich dróg mamy w gminie jeszcze dużo. A w pierwszej kolejności robimy te bardziej uczęszczane. Ale i tę naprawimy.