Handlowcy z hali targowej przy ul. Popiełuszki mają pretensje do gospodarzy miasta za to, że tolerują w ich sąsiedztwie nielegalny handel. Kupcy muszą godzić się z rygorami sanitarnymi i płacić za zajmowany teren i dach nad głową. Handlujących pod chmurką to nie dotyczy.
– Kiedy miejscy urzędnicy zachęcali nas, abyśmy wykupywali boksy w nowej hali targowej, jednocześnie obiecywali nam, że handel w tym rejonie będzie odbywał się jedynie w miejscach wyznaczonych – mówi jeden z kupców. – Tymczasem już po upływie pięciu lat wszystko wymknęło się spod kontroli. Obok nas handluje kto chce i kiedy chce. Niestety, poza nami nikomu to nie przeszkadza.
Kupcy chociaż jeden przez drugiego skarżą się na swoją sytuację, to jednak wolą pozostawać anonimowi. – Teraz wypowiem się z imienia i nazwiska, to kiedy przyjdzie mi załatwić jakąś sprawę w Targowiskach Miejskich, zaraz mi to wypomną – tłumaczy właściciel boksu z warzywami.
Kupcy handlujący poza halą, a więc w obrębie łącznika i pomiędzy tamtejszymi pawilonami uważają, że są na prawie, skoro inkasenci spółki Targowiska Miejskie codziennie pobierają od nich opłatę. Dotyczy to tak tych, którzy wystawiają duże stragany z wikliną, butami, czy warzywami, jak i babci, która z wiaderka sprzedaje pęczki własnoręcznie zebranych konwalii. Dlaczego muszą płacić, skoro handlować tam teoretycznie nie wolno?
– Mnie nie interesuje to, czy wolno tam handlować, czy nie – mówi Marian Pawlak, prezes Targowisk Miejskich. – Moim zadaniem jest pobieranie opłat za uliczny handel. Gdyby administratorem łącznika była spółka, to na pewno zaprowadziłbym tam porządek. Skoro tak nie jest, to powinien zająć się tym Urząd Miasta, Straż Miejska i sanepid.
Rzecz w tym, że strażnicy miejscy, ku niezadowoleniu kupców z hali, omijają zatłoczony straganami łącznik szerokim łukiem.
– My trzymamy się planu zagospodarowania przestrzennego – mówi Tadeusz Odyniec, komendant Straży Miejskiej. – A z niego wynika, że łącznik jest przeznaczony pod handel i usługi. Skoro tak, to nie mamy podstaw, aby stamtąd przeganiać kupców i usługowców. Sytuacja wyglądałaby diametralnie inaczej, gdyby ten łącznik został zakwalifikowany w planie jako pas drogowy. Dotąd jednak nim nie jest.